Zamiast zakochiwać się w realnym człowieku, kochamy własne wyobrażenie na jego temat. Przez to skupiamy się wyłącznie na tym, by dopasować partnera do siebie, zamiast zastanowić się nad tym, czy aby na pewno go to uszczęśliwi. Kompromis jest kluczem do celu. Oczywiście, kompromisy w związku są dobre i bardzo potrzebne. Kiedy
Staje się nałogiem dla obu stron. Partner z osobowością zależną traktuje związek jak ucieczkę od wewnętrznej pustki, w której króluje niskie poczucie własnej wartości oraz lęk przed samotnością. Choć związek powoduje cierpienie, to ten nałóg jest silniejszy i uniemożliwia wyswobodzenie się z toksycznego związku.
W niektórych sytuacjach zerwanie związku jest najlepszą decyzją w trosce o własne zdrowie psychiczne. Niestety nie zawsze, szczególnie gdy wciąż kochamy drugą osobę, jest to decyzja łatwa. Kiedy warto rozważyć zakończenie związku? Ewidentnie widzisz, że do siebie nie pasujecie. Pojawiają się częste kłótnie i naprawdę
Po czym poznać, czy jesteśmy zakochani, a po czym, że już kochamy? Zakochujemy się „ponieważ”, kochamy „pomimo”. Zakochanie to troska o siebie, miłość to troska o drugą osobę. To są dwie podstawowe różnice. Moment przejścia od zakochania do miłości jest moim zdaniem jednym z piękniejszych w życiu, wręcz metafizycznym.
Docenianie Partnera. Jeśli chcesz ulepszyć swój związek, zacznij doceniać drugą osobę. Kiedy czujemy się niedoceniani, tracimy energię i chęci, dopada nas smutek, złość, nieprzyjemne emocje. W końcu możemy całkiem przestać się starać, a to nie wróży dobrze żadnej relacji. Skup się więc na pozytywnych rzeczach, które
Kilka powodów, dla których rozpadają się dzisiejsze związki: 1. Kochamy wyobrażenie, nie prawdziwą osobę. Wchodząc w związek nie znamy dobrze naszego partnera, nie ma oczywiście w tym nic dziwnego, bo dobrze kogoś poznać możemy tylko wtedy, gdy żyjemy z nim na co dzień, gdy przeżywamy razem trudne emocje, momenty, wzloty i
Zgfk8. (uważam przewodnik dobry dla wierzącego i ateisty, bez względu na światopogląd – ateista wykropkuje słowa Bóg, Jezus, etc) "Ks. Dziewiecki: 6 mitów na temat miłości. Nic tak nie rozczarowuje, jak pomylenie miłości z jej karykaturami". Autor: Ks. dr Marek Dziewiecki Doktor psychologii, od 1988 wykładowca psychologii i pedagogiki w Seminarium Duchownym w Radomiu. Jest autorem książek o wychowaniu, dojrzewaniu do małżeństwa i założenia rodziny, psychologii zdrowia, profilaktyce i terapii uzależnień, a także komunikacji międzyludzkiej. Intuicyjnie czujemy, że miłość to sprawa decydująca o naszym losie i o naszym poczuciu szczęścia. Z drugiej strony coraz częściej spotykamy się z takimi opisami miłości, które są wręcz jej zaprzeczeniem. Nie powinno nas to dziwić, gdyż miłość to wartość nie tylko podstawowa, ale też trudna do zdobycia. Właśnie dlatego istnieje tak wiele jej podróbek czy imitacji, podobnie jak wiele występuje podróbek czy imitacji złota i pereł. Nic tak nie cieszy, jak więzi oparte na miłości, ale też nic tak nie rozczarowuje, jak pomylenie miłości z jej karykaturami. Gdy ktoś twierdzi, że rozczarował się miłością, to nie zdaje sobie sprawy z tego, że w rzeczywistości rozczarował się jakimś konkretnym człowiekiem, który pomylił miłość z czymś, co miłością i który w konsekwencji nas rozczarował i zranił. Jest też możliwe, że to my pomylimy miłość z niemiłością i boleśnie rozczarujemy samych siebie. Prawdziwa miłość nigdy nie rozczaruje! Przeciwnie, przynosi trwałą radość, jaka bez miłości nie jest możliwa do osiągnięcia. * Celem niniejszej analizy jest syntetyczne opisanie typowych w naszych czasach mitów, jakie krążą na temat miłości. Najczęstsze i najbardziej niebezpieczne z tych mitów to mylenie miłości ze współżyciem seksualnym, z uczuciami, z tolerancją, z akceptacją, z „wolnymi związkami” oraz z naiwnością.* Mit pierwszy: miłość to współżycie seksualne Mit pierwszy wiąże się z przekonaniem, że istotę miłości stanowi współżycie seksualne. Jest to mit wyjątkowo groźny, gdyż mylenie miłości z seksualnością prowadzi do dramatycznych krzywd. Popęd seksualny - jak każdy popęd - jest ślepy i nieobliczalny.* Gdyby istotą miłości było współżycie seksualne, to rodzicom nie wolno byłoby kochać własnych dzieci. Tymczasem nawet w małżeństwie współżycie seksualne jest jedynie epizodem w całym kontekście codziennej czułości i troski o kochaną osobę. We wszystkich innych – poza małżeńską – formach miłości, współżycie seksualne nie tylko nie stanowi istoty miłości, lecz wręcz miłość wyklucza. Narzeczeni kochają siebie nawzajem, jeśli powstrzymują się od współżycia. Podobnie rodzice kochają swoje dzieci, a nauczyciele swoich uczniów wyłącznie wtedy, gdy wykluczają jakiekolwiek formy seksualnego kontaktu z wychowankami. Również przyjaźń między dorosłymi jest przyjaźnią dopóty, dopóki powstrzymują się oni od zachowań seksualnych. Kto myli seksualność z miłością, ten – nie zawsze świadomie – stawia współżycie seksualne na czele hierarchii wartości i z popędu czyni swego bożka, któremu bezwzględnie służy. Taki człowiek dla chwili przyjemności seksualnej gotów jest poświęcić nie tylko sumienie, małżeństwo i rodzinę, ale także swoje zdrowie, a nawet życie. Kto myli seksualność z miłością, ten popada w uzależnienia, a nierzadko popełnia okrutne przestępstwa. Seksualność oderwana od miłości czy postawiona w miejsce miłości staje się dla człowieka przekleństwem, bo prowadzi do przemocy - do gwałtów włącznie, a także do śmierci w postaci chorób wenerycznych czy zabijania nienarodzonych dzieci, które są niechciane, bo poczęte na skutek pożądania zamiast na skutek miłości. Podporządkowanie się seksualności i postawienie jej w miejsce miłości prowadzi do cywilizacji śmierci, podczas gdy kierowanie się miłością prowadzi do cywilizacji życia. Mylić miłość z seksualnością to popełniać błąd tak radykalny, jaki popełnia ten, kto myli błogosławieństwo z przekleństwem czy życie ze śmiercią. Człowiek zniewolony popędem oszukuje samego siebie, a swoje zniewolenie usiłuje zamaskować pozorami miłości. Miłość jest szczytem wolności i odpowiedzialności, a kierowanie się popędem seksualnym, to skrajna forma uzależnienia i braku odpowiedzialności. Kto utożsamia miłość ze współżyciem seksualnym, ten wpada w pułapkę pożądania. Pożądanie pojawia się wtedy, gdy brakuje miłości. Największe problemy z opanowaniem popędu seksualnego i pożądania mają ci, którzy nie kochają. Największą „aspiracją” takich ludzi jest szukanie przyjemności za każdą cenę. Prowadzi to do różnych form nieczystości, a także do uzależnień i demoralizacji. Kto przeżywa radość z tego, że kocha, tego nie interesuje żadna z takich form seksualnej przyjemności, która narusza przyjaźń z Bogiem, szacunek człowieka do samego siebie czy miłość do bliźniego. Miłość nie jest tym samym co seksualność. Jest natomiast tą jedyną siłą, dzięki której człowiek może stać się panem własnych popędów i własnego ciała. To właśnie zdolność powstrzymywania się od współżycia seksualnego jest potwierdzeniem, że dana osoba dorosła do miłości czystej i wiernej, czyli do miłości prawdziwej. Człowiek nieczysty czy niewierny nie jest w stanie kochać.* Również w małżeństwie panowanie nad popędem seksualnym to konieczny warunek zachowania wierności wobec żony czy męża. To także warunek wzajemnego szacunku i poczucia szczęścia. Seksualność małżonków staje się w pełni ludzka i czysta wtedy, gdy wynika z miłości, a nie z popędu czy z pożądania. Przynosi wtedy obydwojgu małżonkom radość i wzruszenie, a nie tylko fizyczną przyjemność. Małżonek, który kocha, nie skupia się na doznaniach fizjologicznych, ale na zachwycie, że może być jednym ciałem i jedną duszą z osobą, którą kocha i przez którą jest kochany. Takie współżycie seksualne to spotkanie dwojga osób, a nie mechaniczne prowokowanie podniecenia.* Im bardziej małżonkowie kochają siebie nawzajem, tym bardziej cieszą się współżyciem seksualnym i tym łatwiej mogą się od niego powstrzymać, na przykład w przypadku choroby, rozłąki czy innych okoliczności. Potrafią bowiem wtedy okazywać sobie miłość na tysiące innych sposobów. Dojrzały człowiek wie, że miłość bez seksualności wystarczy mu do szczęścia, natomiast seksualność bez miłości nie uszczęśliwi nikogo. Mit drugi: miłość to uczucie i zakochanie Drugi z popularnych mitów w odniesieniu do miłości polega na przekonaniu, że miłość jest uczuciem i że to takie „piękne” uczucie. W rzeczywistości kochać to coś nieskończenie więcej niż przeżywać jakieś emocje czy nastroje. Gdyby miłość była uczuciem, to wtedy nie można byłoby jej ślubować, gdyż uczucia są zmienne, zaskakują nas i bywają nieobliczalne. Tymczasem miłość jest trwała, wierna i niezależna od uczuć, jakie przeżywamy tu i teraz. Uczucia są cząstką mnie, są moją własnością, a miłość jest większa ode mnie. Ja w niej uczestniczę, gdy kocham, lecz nie jestem miłością, bo nie jestem Bogiem. Ponadto, uczucia przeżywamy także w kontaktach ze zwierzętami, a nawet w kontaktach z przedmiotami czy w obliczu ważnych dla nas wydarzeń, a zatem wtedy, gdy nie chodzi o miłość, lecz o to, że coś lubimy czy że się czymś cieszymy. Dojrzała miłość to postawa, a nie nastrój. Właśnie dlatego zakochanie nie jest jeszcze miłością. Jest natomiast zauroczeniem emocjonalnym, które samo przychodzi i zwykle samo przemija. Zamienia się w miłość, albo w nicość. A ślepe zakochanie w kimś, kto nie umie kochać, może wręcz prowadzić do dramatycznych zranień i życiowych tragedii. Fałszywe przekonanie o tym, że miłość to uczucie wynika z faktu, że każdy, kto kocha, przeżywa silne uczucia. Nie istnieje miłość bez uczuć! Emocjonalna obojętność wobec drugiej osoby świadczy o tym, że jej nie kochamy. Z faktu jednak, że uczucia zawsze towarzyszą miłości, nie wynika, że miłość jest uczuciem, czy że uczucia stanowią istotę miłości. Gdyby kierować się założeniem, że miłość jest tym, co jej towarzyszy, to równie uprawnione byłoby twierdzenie, że miłość jest wzmożonym wydzielaniem hormonów, podniesionym ciśnieniem krwi, albo rumieńcem na twarzy. Tego typu zjawiska pojawiają się bowiem zwykle wtedy, gdy kochamy. Nie są one jednak miłością. Gdy w słoneczny dzień wychodzę na spacer, wtedy towarzyszy mi mój cień. O ile jednak łatwo odróżnić cień ode mnie, o tyle wielu ludziom sprawia trudność odróżnienie uczuć, które towarzyszą miłości od postawy miłości. Nie jest prawdą przekonanie, że miłość to uczucie, ani też twierdzenie, że gdy kochamy, to przeżywamy jedynie „piękne” uczucia. Prawdą natomiast jest to, że miłości zawsze towarzyszą uczucia, ale bardzo różne: od radości i entuzjazmu do rozgoryczenia, gniewu, żalu, a nawet skrajnie bolesnego cierpienia.* W każdym swoim słowie i czynie Jezus wyrażał swoją miłość, ale tej Jego miłości towarzyszyły przecież bardzo różne przeżycia. Co innego przeżywał Jezus wobec tych, którzy kochali bardziej niż inni, a zupełnie innych przeżyć doświadczał wobec ludzi, którym rozwalał stoły czy przed którymi się bronił. Nasze emocje sygnalizują to, co dzieje się w nas samych i w naszym kontakcie z innymi ludźmi. Jeśli kochający rodzice odkrywają, że ich syn jest narkomanem, to przeżywają wtedy dramatyczny niepokój, lęk i wiele innych bolesnych uczuć właśnie dlatego, że kochają. Jeśli z kolei widzą, że drugi syn postępuje szlachetnie, wtedy - kochając – odczuwają wielką radość i wzruszenie. Mylenie miłości z uczuciami sprawia, że to uczucia stają się dla nas kryterium postępowania. Tymczasem uczucia – podobnie jak popędy – bywają nieobliczalne, a kierowanie się nimi prowadzi do życiowych pomyłek i dramatów. Ludzie, którzy naprawdę kierują się miłością, potrafią kochać także tych, wobec których odczuwają emocjonalną niechęć czy którzy wzbudzają ich złość czy bolesne rozgoryczenie.* Bóg jest miłością, a nie uczuciem! Dojrzały człowiek odróżnia miłość od uczuć, które miłości zawsze towarzyszą. Wie, że miłość to świadoma i dobrowolna postawa, a uczucia to tylko jeden ze sposobów przeżywania i okazywania miłości. Miłość to kwestia wolności i daru, a uczucia to kwestia potrzeb i spontaniczności. Miłość skupia nas na trosce o innych ludzi, a uczucia skupiają nas na naszych własnych przeżyciach i potrzebach. Miłość jest szczytem bezinteresowności i wolności, a więzi oparte na potrzebach emocjonalnych prowadzą do zależności od drugiej osoby i do agresywnej zazdrości o tę osobę. Miłość owocuje pogodą ducha i spokojem, a skupianie się na uczuciach prowadzi do wewnętrznych niepokojów i napięć. To właśnie dlatego „radość” człowieka zakochanego okazuje się niespokojna, a zakochani potrafią ranić się wzajemnie emocjonalnymi szantażami. Miłość prowadzi do budowania więzi, które cieszą zawsze i w każdej sytuacji, a kierowanie się uczuciami - typowe dla ludzi zakochanych - prowadzi do pochopnego wiązania się z kimś, kto nas może skrzywdzić, zamiast nas kochać i wspierać. Mit trzeci: miłość to tolerancja Trzeci z mitów na temat miłości polega na przekonaniu, że kochać znaczy tyle samo co tolerować i że tolerancja to najdojrzalsze oblicze miłości i najbardziej podstawowa forma miłości. W rzeczywistości tolerancja zwykle nie tylko nie jest przejawem miłości, lecz od miłości oddala. Tolerować to bowiem mówić: rób, co chcesz! To nie reagować na to, że ktoś błądzi i krzywdzi samego siebie lub innych ludzi. Tymczasem kochać to mówić: pomogę ci czynić to, co służy twemu rozwojowi i co prowadzi cię do świętości. Tolerancja byłaby racjonalną alternatywą dla miłości, czy wręcz istotą miłości wtedy, gdyby człowiek nigdy nie krzywdził ani samego siebie, ani innych ludzi. Tak będzie prawdopodobnie w niebie, jednak na tej Ziemi kwestią życia lub śmierci jest doświadczenie miłości, a nie ledwie tolerancji. Po grzechu pierworodnym każdy z nas jest duchowo zraniony i to do tego stopnia, że – jak to trafnie wyjaśnia św. Paweł – często czynimy zło, którego nie chcemy, zamiast czynić dobro, którego szczerze pragniemy. W realiach, w jakich obecnie żyjemy, mówić komuś - czyń, co chcesz! - oznacza tyle samo, co mówić - „rób wszystko, co chcesz, gdyż twój los mnie nie interesuje, a twoje cierpienia, jakie sprowadzisz na siebie błędnym postępowaniem, są mi zupełnie obojętne”. Kto myli miłość z tolerancją, ten rezygnuje z racjonalnego myślenia, gdyż wierzy w to, że wszystkie zachowania człowieka stanowią równie wartościową alternatywę, którą można tolerować.* Kto utożsamia tolerancję z miłością i stawia ją na szczycie hierarchii wartości, ten na jej ołtarzu musi złożyć w ofierze człowieka. Zastępowanie miłości tolerancją oznacza bowiem w praktyce wspieranie ludzi cynicznych i przestępców, gdyż jest dla nich najlepszą rękojmią bezkarności. Kto stawia tolerancję w miejsce miłości, ten poniża ludzi szlachetnych i świętych, gdyż zrównuje ich postawę z postawą ludzi podłych i przestępców, odnosząc się do jednych i drugich z tolerancja, czyli jednych i drugich traktując w jednakowy sposób. Miłość to troska o drugiego człowieka, a tolerancja to obojętność na jego los. Tolerować zachowania człowieka – i to jedynie w pewnych granicach! - można wyłącznie w odniesieniu do smaków i gustów. Nie można natomiast stosować tolerancji w innych dziedzinach życia, a zwłaszcza w sferze więzi i wartości, gdyż empirycznym faktem jest to, że niektóre zachowania są aż tak szkodliwe, iż zakazuje ich nawet kodeks karny. Człowiek dojrzały odnosi się do innych ludzi z miłością, natomiast ich zachowania ocenia według kryterium dobra i zła – w świetle zasad Dekalogu. Dzięki temu ten, kto kocha, wspiera zachowania szlachetne u wszystkich ludzi bez wyjątku, a jednocześnie ze stanowczością, jakiej uczy nas Chrystus, sprzeciwia się tym zachowaniom, przez które ktoś krzywdzi siebie lub innych ludzi. Im bardziej kocham człowieka, tym bardziej staję się „nietolerancyjny” wobec tych jego zachowań, które są szkodliwe, gdyż tym bardziej zależy mi na jego losie. Właśnie dlatego im mocniej rodzice kochają swoje dziecko, z tym większą stanowczością chronią je przed każdym niebezpieczeństwem i nie dopuszczają do błędnych zachowań. Jezus był wyjątkowo „nietolerancyjny” wobec cynicznych i przewrotnych zachowań faryzeuszów czy uczonych w Piśmie. Tolerancja postawiona w miejsce miłości to szczyt obojętności na los ludzi, podczas gdy miłość to najbardziej intensywna forma troski o każdego człowieka. Tolerancja wobec ludzi postępujących szlachetnie to za mało, gdyż oni zasługują na wsparcie. Tolerancja wobec ludzi błądzących czy krzywdzicieli to za dużo, gdyż takich ludzi należy upominać, albo się przed nimi bronić. Mit czwarty: miłość to akceptacja Czwarty błąd polega na utożsamianiu miłości z akceptacją. Niektórzy sądzą, że akceptacja stanowi istotę, a nawet najwyższy przejaw miłości. Tymczasem akceptować drugiego człowieka, to mówić: bądź sobą, czyli pozostań w obecnej fazie rozwoju! Tego typu przesłanie jest skrajną naiwnością wobec ludzi, którzy przeżywają kryzys. Nikt roztropny nie zachęca złodzieja czy gwałciciela do tego, by „był sobą”. Akceptacja to coś znacznie mniej niż miłość nie tylko w odniesieniu do ludzi w kryzysie, lecz także w odniesieniu do ludzi szlachetnych. Nikt z nas nie jest przecież na tyle dojrzały, by nie mógł się nadal rozwijać. W rozwoju człowieka nie ma granic! Tylko w odniesieniu do Boga miłość jest tożsama z akceptacją, gdyż Bóg jest wyłącznie miłością i nie potrzebuje rozwoju. Tymczasem nikt z ludzi miłością nie jest i dlatego nikt z nas nie powinien zatrzymywać się w obecnej fazie rozwoju. Nikt z nas nie jest już na tyle podobny do Boga, by nie mógł stawać się do Niego jeszcze bardziej podobnym.* Jest czymś słusznym akceptować prawdę na temat aktualnej sytuacji i postawy danego człowieka. Równie słuszne jest akceptowanie nienaruszalnej godności danej osoby. Zarówno jednak prawda o danej osobie, jak również godność tej osoby nie jest zależna od tego, czy ją akceptujemy, czy też nie. Od nas zależy bowiem postawa wobec danej osoby, czyli właśnie to, czy ją kochamy czy też jedynie akceptujemy prawdę o niej i o jej godności. Kochać to nie „zamrażać” drugiego człowieka w jego obecnej – najpiękniejszej nawet! – fazie rozwoju, lecz pomagać mu, by nieustannie się rozwijał. Akceptować, to mówić - bądź sobą! - a kochać, to mówić - pomogę ci stawać się codziennie kimś większym od samego siebie. Miłość to niezwykły dynamizm, to zdumiewająca moc, która potrafi przemienić człowieka. Właśnie dlatego błędem jest mylenie miłości do człowieka z akceptacją. Prawdę tę intuicyjnie rozumieją dzieci. Nie pytają one bowiem swoich rodziców o to, czy są akceptowane, lecz o to, czy są kochane. Jeśli mówimy drugiej osobie, że akceptujemy ja taką, jaka jest, to nie mamy już prawa nigdy zwrócić jej uwagi, bo wtedy przestalibyśmy ją akceptować. Niektórzy twierdzą, że należy akceptować człowieka, a ewentualnie upominać jego zachowania, gdy człowiek ten błądzi. Tego typu rozróżnienie opiera się na ewidentnie błędnym założeniu, że zachowania same się zachowują i że dany człowiek nie jest odpowiedzialny za swoje czyny. Tymczasem Jezus uczy nas realizmu i dlatego upomina ludzi błądzących, a nie jedynie ich zachowania. Wzywa ich też do nawrócenia, gdyż tylko człowiek nawrócony może na stałe poprawić swój sposób postępowania. Jezus nikomu z ludzi nie mówił, że go akceptuje takim, jakim ten człowiek jest. Przeciwnie, każdego wzywał do nawrócenia i do stawania się podobnym do Niego. Mit piaty: miłość to „wolne związki” Mit piąty na temat miłości to przekonanie, że ”wolne związki” są przejawem miłości i że to wręcz najbardziej dojrzała, najbardziej „nowoczesna” forma miłości w relacji kobieta - mężczyzna. Mylenie miłości z tak zwanym „wolnym związkiem” to efekt naiwnej, nieodpowiedzialnej, rozrywkowej lub przewrotnej wizji więzi między kobietą a mężczyzną. W rzeczywistości bowiem „wolne związki” w ogóle nie istnieją, gdyż nie istnieje taki związek, który nie wiąże. Nie istnieje nic, co jest wewnętrznie sprzeczne: ani „sucha woda”, ani „kwadratowe koło”, ani „trójkątny sześcian, ani „czerwona zieleń”, ani „wolny związek”. Ludzie, którzy ulegają mitowi o istnieniu związków, które nie wiążą, deklarują sobie, że się kochają, czyli że żyją w najsilniejszym związku, jaki jest możliwy we wszechświecie, a jednocześnie twierdzą, że w każdej chwili mogą tę drugą osobę opuścić, gdyż żyją w „związku wolnym”, czyli takim, który ich nie wiąże i który ich do niczego nie zobowiązuje. Tacy ludzie używają wewnętrznie sprzecznego wyrażenia po to, by ukryć bolesny dla nich fakt, że ich „wolny związek” to w rzeczywistości związek egoistyczny, a zatem związek niewierny, niepłodny i - z definicji - nietrwały. Taki związek jest wolny naprawdę tylko od jednego: od odpowiedzialności za własne postępowanie i za tę drugą osobę. W „wolnym związku” ta druga osoba traktowana jest jak rodzaj sprzętu domowego, który wypożycza się w sklepie na próbę i którego w każdej chwili można się pozbyć. Kto kocha, ten pragnie czegoś znacznie większego niż romansu albo bycia dla kogoś kolejnym „partnerem”.* Rozumie, że nie jest możliwa miłość na próbę, albo małżeństwo na próbę, gdyż nie jest możliwe życie na próbę. Wie też, że druga osoba nie jest sprzętem, który można wypróbować i ewentualnie zwrócić do sklepu, ale osobą, która godna jest tego, by ją pokochać bezwarunkowo i na zawsze. Dojrzały człowiek potrafi kochać wiernie i nieodwołalnie. Wie, że na świecie istnieją tacy ludzie, którzy potrafią kochać w taki właśnie sposób i tylko z nimi chce wiązać swój los doczesny. Los wieczny zawierza Bogu, który kocha wiernie aż do krzyża i który nie wycofa swojej miłości nawet wtedy, gdy my przestajemy kochać nawet samych siebie. Mit szósty: miłość to naiwność Szósty błąd w odniesieniu do miłości polega na przekonaniu, że miłość oznacza naiwność czy bezwarunkowe podporządkowanie się człowiekowi, którego pokochaliśmy. Typowym przykładem takiej mentalności jest mylne przekonanie niektórych mężczyzn, że z chwilą, gdy zawrą małżeństwo, żona musi trwać przy mężu i nie ma prawa się przed nim bronić nawet wtedy, gdy on ją drastycznie krzywdzi. To prawda, że niektóre sposoby odnoszenia się do drugiego człowieka mogą być przejawem naiwności. Kiedy jednak taka sytuacja ma miejsce, wtedy z pewnością nie jesteśmy dojrzali i nie kochamy. Tam, gdzie pojawia się naiwność, miłość natychmiast odchodzi. Dojrzała miłość jest bowiem nie tylko szczytem dobroci, ale też szczytem roztropnej mądrości i w żadnym przypadku nie da się jej pogodzić z naiwnością. Chrystus poświęcał każdego dnia wiele czasu na to, by swoich słuchaczy uczyć mądrego myślenia właśnie dlatego, by nigdy nie pomylili miłości z naiwnością. On pragnie, byśmy w miłości byli nieskazitelni jak gołębie, a jednocześnie roztropni jak węże (por. Mt 10, 16). Mylenie miłości z naiwnością ma miejsce wtedy, gdy dana osoba kogoś rozpieszcza, albo gdy nie potrafi bronić się przed człowiekiem, który ją krzywdzi, a tę swoją uległość czy bezradność nazywa miłością. Typowym przykładem mylenia miłości z naiwnością jest sytuacja, w której mąż-alkoholik znęca się nad swoją żoną, ona dramatycznie cierpi z tego powodu, on przez całe lata lekceważy to jej cierpienie, a ona mimo to rezygnuje z obrony, licząc na to, że jej cierpienie przemieni kiedyś męża. Tego typu postawa to mylenie miłości z bezradnością lub z naiwnym liczeniem – wbrew oczywistym faktom! – na to, że krzywdziciel wzruszy się kiedyś cierpieniem swojej ofiary i że sam zechce zmienić swoje postępowanie.* Dojrzała miłość nie ma nic wspólnego z naiwnością, z cierpiętnictwem, z podporządkowaniem się krzywdzicielowi, z bezradnością czy z pobłażaniem złu. Człowiek, który dojrzale kocha, potrafi przyjąć najbardziej nawet niezawinione cierpienie, jeśli mobilizuje ono krzywdziciela do tego, by się zastanowił i zmienił. Jeśli jednak krzywdziciel pozostaje obojętny na nasz ból i nie zmienia swego błędnego postępowania, to wtedy pozostaje nam kochać w sposób coraz bardziej twardy. W taki właśnie sposób kochał ojciec swego marnotrawnego syna dopóty, dopóki ów syn błądził i nie nawracał się. Ojciec nie wycofał miłości, ale też nie szedł do syna, nie zawoził mu jedzenia czy ubrania, ani nie wysyłał pieniędzy. Stosował zasadę: ty błądzisz, ty ponosisz bolesne konsekwencje i cierpisz. Kochający ojciec okazał swoje przebaczenie i wyprawił synowi ucztę dopiero wtedy, gdy syn się zastanowił i zmienił. W sytuacji skrajnej, gdy przychodzi nam kochać kogoś, kto nie kocha i kto usiłuje nas drastycznie krzywdzić, pozostaje już tylko miłość na odległość – do separacji małżeńskiej włącznie – dopóki błądzący nie nawróci się i nie zacznie kochać. W mądrej miłości, której uczy nas Chrystus, obowiązuje zasada: to, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził. sumie przeczytałem i niewiele w tym ciekawych rzeczy :F To z wolnymi związkami brzmi prawie jak kazanie, a wypowiada się ksiądz, więc z natury osoba ograniczona empirycznie w tej materii :F Abstrahując jednak, trochę się wynudziłem, choć może dlatego, że sam temat mnie nudzi :DJared, może kogoś zaciekawi :)Zapewne :P...niePS Ksiądz, a więc osoba poświęcona związkowi z Bogiem – najczęściej na całe życie, poświęcając ewentualną rodzinę (abstrahując, czy wierzysz w Boga, czy nie) jest empirycznie daleka od opisywania związków? Oczywiście, ks. empirycznie Boga nie dotknął, jak mąż żony, ale czy sam fakt wiary w Boga i związek z Nim, a nie z kobietą, podważa jego doświadczenia? Ksiądz miewa również trudności w związku z Bogiem, jak ja w związku z kobieta. Czyli , moim zdaniem, ma empiryczne podstawy do mówienia w związkach .*o związkach myszka Neurotyka :)Ma takie podstawy jak pani posłanka Pawłowicz, która wie wiele o związkach, bo dużo czytała :PNie rozumiesz mnie:)Nie wiem czy w ogóle można porównać miłość do Boga do takiej "zwyczajnej" :FDo ostatniej wypowiedzi NeurotykaNie wiem czy w ogóle można porównać miłość do Boga do takiej "zwyczajnej" :F No to, teraz mnie zrozumiałeś :)Ej, ksiądz o miłości wie tyle co Ty Neuro o napięciu przedmiesiączkowym, czyli tyle co usłyszy/przeczyta. Chcesz usłyszeć całą prawdę o miłości, proszzzz... "Prawdziwa miłość zawsze pozostaje niezmienna bez względu ma to, czy wszystko dostaje, czy też wszystkiego jej odmówiona." Johann Wolfgang GoetheNawet cytat z błędami żem napisala, sorrrry xDTo już jakaś nowa tradycja - codziennie nowy gówniany wątek Mam dość opowi, Neurotyka i jego portalu widmo PozdrawiamBuczybór dał dobry cytat :PRitha, nie czytałaś artykułu chyba. Miłość nie jako uczucie. A efekt przedmiesiączkowy to fizjologia. Nuncjusz, nie codziennie. Artykuł może komuś się przyda a wątek uważam za ciekawy dopóki nie zrobicie z niego jaj. Żegnam. Wolałbym taki artykuł, który stara się udowodnić, że miłość to nie tylko jakieś tam procesy w mózgu :PCzytam te "Wasze" artykułyi serio probuje sie w trakcie nie wyłączać. Nuncjo malo Cię!Ja bym nieśmiało proponował podstawić powyższe do tego dziwacznego związku jakim jest macierzyństwo. Dziwnie nie pasuje mi tu kilka sformułowań, ale może to tylko moje koślawe spojrzenie. I pół serio zapytam czy ktokolwiek wie w jaki sposób kapłani wszystkich religii nawiązują kontakty ze swoimi Bogami? Jak powiedział jeden mądry blogowicz; bogowie przychodzą i odchodzą ale kapłani są ponadczasowi. Co mężczyzna może wiedzieć o macierzyństwie i jego imperatywach? Nie neguję całości przedstawionych argumentów ! Neguję ich rzekomą uniwersalność. Na pewno warto je poznać i jeszcze bardziej warto przez chwilę nad nimi rozumiem celu powstania tego watku , do usunieciana fb sobie takie rzeczy wrzucajcieBędę tutaj wrzucał, nikt nie będzie nie cenzurował. Jak bolą Cię słowa z artykułu, mam radę - nie czytaj. Sam się wrzuć na fb. *mnie cenzurował "Mit drugi: miłość to uczucie i zakochanie" I tu się nie zgodzie XD Miłość to uczucie. Zmienne możesz mieć nastroje, albo emocje XD Uczucia są trwałe i są częścią nas samych. Reszty nie czytałem bo brzmi to jak kazanie xd" Bo kto miłości nie czuje ten gej i lubi chuje " Ja przed chwiląNerdzie, dlatego nie wiesz o czym teraz piszesz, bo nie czytałeś NA TEMAT JAKIEJ MIŁOŚCI pisze autor artykułu. Miłości nie jak o uczuciu. Jeżeli nie jesteś IGNORANTEM radzę przeczytać całość, dopiero potem się rób sobie jaja – są mądrzejsi od Ciebie i oni coś wciągną dla siebie z tekstu. *wyciągną. Najśmieszniejsze jest to, że gdybym wyjął odwołania do religii, a zostawił resztę, to tekst byłby potraktowany co najmniej obojętnie, bez szyderstw. Jesteście ponurzy:) Neurotyk Ksiądz pomylił miłość z zauroczenie i tyle XDzauroczeniem*Miłość to: Imtymność+namiętność+ZAANGARZOWANIEZnasz inne definicje miłości, niźli psychologiczne? Filozoficzne?Ale innych nie ma XD Definicje miłości "filozoficznej" pokazuje ci w tekście ksiądz. Ja twierdze, że filozofia to za mało, by wyjaśnić stany emocjonalne człowieka. Nerdzie, ale miłość o której piszesz, że jej nie ma, takiej definicji, jest z jakby to ująć, uprawiana z fajnym skutkiem przez wielu ludzi, tylko do tego trzeba też dojrzeć. Na sam nie jestem do niej dojrzały. Nerdzie, nie tylko to, co jest w książkach od psychologii istnieje de facto, istnieje miłość którą można zobaczyć, a nie odzwierciedlenia w badaniach nad mózgiem, że tak się wyrażę. Jakkolwiek nie nazwiemy tej miłości, czy to wykwit kultury, czy filozofii Chrześcijańskiej, taka miłość istnieje realnie, wiec jako młody naukowiec, psycholog, nie powinieneś jej wykluczać z potencjalnych obiektów badań. Choć rozumiem ,że to bardziej zadanie dla socjologów, antropologów, filozofów, aniżeli bardziej twojej nauki, która jest ściślejsza, bo oparta na empirycznych dowodach (psychiatra i inne - neurologia, popraw mnie).*nie odzwierciedlona Myślę, że to kwestia wyboru, czy chcemy szukać miłości wyższej. Także tak, masz rację. Dobrze wszystko opisujesz. I ja mam rację też, bo posługuję się innymi tak na marginesie to czym według Autora jest miłość? Bo jakoś nie doczytałem. Zanegować można wszystko, ale zdefiniować...Trochę to przypomina krytykę a nie pochwałę. Skoro nie jest uczuciem a stanem to jakby wg autora miało to mieć wymiar metafizyczny. No to może dołożyć do tego mniejszych braci; czy pies lub kot warujący na grobie to obraz miłości, czy też może miłość to przymiot wyłącznie ludzi białych i ochrzczonych? Jeśli nie zdefiniujemy czym jest miłość to jak chcemy określać co jest mitem a co nie? Trochę to dyskusja o kolorach. Mój czerwony to nie ten, o którym myślisz... "Są trzy wiara, nadzieja, miłość - a z nich największa jest miłość" Rz. 8,13 Skoro miłość jest zmienna, to czy wiara też? XDRz. sory XDHejoO wszystkim można pisać w wielkich słowach. Byle z sensem XDKarawanie, jeśli zagłębisz się w inne teksty autora na pewno znajdziesz definicję miłości, aczkolwiek poprzez negację, jak w tekście, można zbudować obraz miłości i jej definicję za pomocą kontrastu. Uważam, że jedynie zmusić do interpretacji i nakłonić do rozmyślań, ale efekty będą bardzo indywidualne i subiektywne. Zostawiam zainteresowanych z tekstem, ale dodam, aby dać wyobrażenie miłości opisanej (poprzez negację) w artykule: Nerd i chyba inni też, dyskutują na poziomie "wszystko płynie zgodnie z emocjami, uczuciami, które są pochodnymi". I tak człowiek żyje, każdy. Ja mówiłem natomiast na poziomie – i na takim poziomie jest opisana miłość – poziomie dążenia do ideału, czyli dobra. Jest to poziom absolutny – bo co może być wyżej od dobra? Jest to miłość świadoma, wybrana, wbrew emocjom, przecząca niedoskonałości człowieka, jego wad, idąca pod prąd, czyli czyniąca lepszym – nie zaś miłość-uczucie, ktore jest niespokojne niespokojną "duszą" (nazwijmy to umysłem) człowieka. Dobranoc. Ps Fajne akapit: Wie, że miłość to świadoma i dobrowolna postawa, a uczucia to tylko jeden ze sposobów przeżywania i okazywania miłości. Miłość to kwestia wolności i daru, a uczucia to kwestia potrzeb i spontaniczności. Miłość skupia nas na trosce o innych ludzi, a uczucia skupiają nas na naszych własnych przeżyciach i potrzebach. Miłość jest szczytem bezinteresowności i wolności, a więzi oparte na potrzebach emocjonalnych prowadzą do zależności od drugiej osoby i do agresywnej zazdrości o tę osobę. Miłość owocuje pogodą ducha i spokojem, a skupianie się na uczuciach prowadzi do wewnętrznych niepokojów i napięć. Kochać na swój własny niepowtarzalny sposób- nie definiować. Każdy przeżywa i widzi sobie Miodka dobre reczy gada nauczycie sie od niego : jak poprawnie pisać dialogi , jak poprwanie pisać tytuły , krwi krew nierowna , oraz Najlepsza Ksiązka Świata czyli pisanie z błędami: świat wg dziecka zapraszamy !!!..." Miłość skupia nas na trosce o innych ludzi" - czyli jednak myśli i uczucia. Na marginesie stara zagadka: kto jest lepszy dla społeczęństwa Egoista czy Altruista? Egoista ! Altruista szkodzi i sobie i innym a Egoista tylko innym. Obawiam się, że Autor próbował wynaleźć kwadratowe koło, ale jakoś mu nie za bardzo wychodziło. Kwestia "dobre", "złe" jest bardzo "gumowa" - vide Kali. Obawiam się, Karawanie, że nie rozumiem o czym piszesz – usystematyzuj myśli, a potem pisz. Moja rada. Karawan: ." Miłość skupia nas na trosce o innych ludzi" - czyli jednak myśli i uczucia. Mówisz o trosce powodowanej uczuciami, emocjami, a chodzi o świadomą troskę, jak na przykład troskę o wroga, gdzie emocje karzą coś zupełnie innego od miłości, o której pisze autor. Kwestia "dobre", "złe" jest bardzo "gumowa" Pojęcie dobra i zła nie są względne i rozciągliwe jak guma? – to relatywizm. *są względne Neurotyk to twoim zdaniem miłości nie czujemy? Bo już się pogubiłem w tej twoim oratorium. Każdy człowiek ma uczucia niższego i wyższego rzędu. Uczucia niższego rzędu to takie, które przypisujemy nie tylko ludziom, ale i zwierzętom (np. agresję). Wyższego rzędu to te, które przypisujemy człowiekowi (np. miłość). To nie jest tak, że uczucia prowadzą do wyrządzania innym krzywdy, to wymieszanie np. agresji z zauroczeniem powoduje przemoc i zazdrość. Ale to nie jest miłość! Sam Apostoł Paweł pisze: Miłość bliźniemu krzywdy nie wyrządza. I jeszcze jedno, ze mną tak łatwo ci nie pójdzie, byłem ewangelizatorem przez 5 lat. Tak się składa, że nawet z punktu teologicznego, to co napisał ten ksiądz nie ma sensu . Pojęcie dobra i zła jest względne w wymiarze człowieka. Inaczej KK nie popierałby choćby Musoliniego, by odzyskać Watykan w 1922 roku, gdyby kierował się współczesnymj miernikami (faszyzm jako zło) i nie popierałby go dla kawałka ziemi. To też twoim zdaniem jest relatywizm?Panie N z całym szacunkiem próbowałem przekazać, że Autor popełnia manipulacje oraz, że w Jego wywodach łatwo znaleźć dziury wielkości kosmosu. Każde ze stworzeń różni się od pozostałych. Ludzie też tak mają. Taka jest natura życia, świata, wszechświata wreszcie. Autor próbował przedstawić swoją teorię na temat pojęcia abstrakcyjnego, a to z powodów czysto logicznych sprowadza się do subiektywnego potraktowania zagadnienia. Miłość to pojęcie abstrakcyjne ( mówię o pojęciu! ) takie jak sprawiedliwość. Abstrakcyjny znaczy oderwany, nierzeczywisty. Stąd już tylko maleńki kroczek, aby wszelkiego rodzaju próby zdefiniowania określić jako kwadraturę koła. Czy miłość istnieje? Tak! Czy ta miłość, którą czuję, mam, którą po prostu żyję jest taka jak Twoja? Na pewno nie! Czy moja jest gorsza od miłości mojego kota? A kto pyta; kot czy ja? Ot i tyle. Wiem, że płaskie i mało wzniosłe, ale to trochę jak z seksem; dla tych co w środku piękne do zatracenia, dla tych co na zewnątrz - dyskusyjne.
Nie grozi ci w nim nuda, ale nie dzielisz codzienności z ukochanym. Wady i zalety związków na odległość. Stosunki międzymiastowe ofeminin Foto: Ofeminin Związek na odległość to w dzisiejszych czasach normalność. Dużo pracujemy, także w innych miastach i krajach. Świat dzięki nowym technologiom się kurczy, dystanse maleją. Można być bliżej nawet będąc daleko. Budowanie i utrzymywanie związku na odegłość wynika prawie zawsze z przymusowej sytuacji i, o czym warto pamiętać, stanowi tymczasową alternatywę. Może więc warto rozłąkę przecierpieć? A może lepiej w ogóle nie zawracać sobie głowy i szukać kogoś, kto zawsze będzie "pod bokiem"? Jakie są jednak wady i zalety życia we dwoje na odległość? Czego wymaga od partnerów taki związek. Jak być razem będąc osobno? Odpowiadamy na te pytania z pomocą psycholog Adriany Klos. Na zdjęciu: bohaterowie komedii "Stosunki międzymiastowe", Erin (Drew Barrymore) i Garrett (Justin Long), którzy w zabawny sposób szukali sposobów na związek na odległość. Miłość zawieszona między San Francisco a Nowym Jorkiem przetrwała. *Adriana Klos jest psychologiem i psychoterapeutą warszawskiego Ośrodka Rozwoju i Psychoterapii „Strefa Zmiany” Wady i niebezpieczeństwa ofeminin Foto: Ofeminin Człowiek jest zwierzęciem standym i nie znosi samotności. Szczęście to również dzielenie się wszelkimi aspektami życia z drugim człowiekiem, co wypełnia potrzebę bliskości. Rozstanie, zwłaszcza z ukochaną osobą to sprawdzian więzi. Srpawdzian z radzenia sobie bez posiadania kogoś "pod ręką", na zawołanie, zawsze. "Trudno jest tworzyć z kimś bliską relacje, jeśli ten ktoś przebywa daleko od nas. Każdy z nas potrzebuje kojącej obecności i wsparcia bliskiej nam osoby, nie lubimy być samotni. Prawdziwa relacja z partnerem opiera się na intymności i bliskości, także miejsca i czasu. Nie można poznać kogoś na odległość, no chyba, że rozłąka następuje już po jakimś czasie bycia razem" - tłumaczy psycholog Adriana Klos. Utrzymywanie związku na odległość niesie ze sobą pewne niebezpieczeństwa. Na przykład to, że z czasem kochamy już nie realną osobę, ale własne wyobrażenie o niej. Kiedy spotykamy się po miesiącach rozłąki, celebrujemy każdą chwilę bycia razem, ale nie ma w tym prozy codzienności, jedynie same uniesienia, emocje, uczucia - bez zwyczajnych problemów, z którymi borykają się pary i co również cementuje związek i pomaga dobrze się poznać. Istnieje wtedy zagrożenie, że swoją dalszą relację będziecie budować na wiecznej iluzji. Nie widzicie się w działaniu, a to po czynach głównie poznaje się druga osobę - to inna groźna pułapka. "Gdy nie ma z nami partnera, a potrzebujemy wsparcia, pomocy, rozmowy, może się zdarzyć, że będzie przy nas ktoś inny. Co z oczu to i z serca - czy jak w słowach piosenki: kiedy jesteś daleko, możesz wszystko stracić. Partnerzy na odległość narażeni są na pojawienie się kogoś trzeciego, ich związek zbudowany jest na kruchej podstawie" - dodaje psycholog. fot. Thinkstock Zalety: miłość nie powszednieje ofeminin Foto: Ofeminin "W takim związku nieprędko można się sobą znudzić, wyczekujemy każdego następnego spotkania, które jawi się nam niemalże jak święto. Nie zdążymy się sobą znudzić, bo już znów kończy się weekend i trzeba się rozstać. Tęsknimy i idealizujemy partnera, nie widzimy go w szarej, codziennej rzeczywistości - zmęczonego i zaspanego, z katarem i podkrążonymi oczami albo z pilotem na kanapie" - wyjaśnia psycholog Adriana Klos. Rzeczywiście, ciągłe wyczekiwanie na partnera, dbałość o spotkania, ekscytacja wprawia nas ciągle w euforię, jaka charakteryzuje zwykle początki związku. Ponieważ nie jesteśmy w stanie się sobą nasycić, nie nudzimy się. Tęsknota sprawia, że ciągle nam siebie mało. Partnerzy stają się dla siebie ideałami - każde spotkania moblizuje do dbania o siebie, o tematy do rozmów. To daje szansę na wykorzystanie w pełni czasu spędzonego razem, skoncentrowania się tylko na tym, co najważniejsze. Partnerzy są dla siebie piękni i radośni - brak w nich zmęczenia, zniechęcenia i poczucia obarczenia codziennymi problemami. fot. Thinkstock Dla kogo? ofeminin Foto: Ofeminin Nie wszystkim typom osobowości "pasuje" związek na odległość i nie wszystkie, mimo najszczerszych chęci, sobie poradzą. "Są osoby, które właśnie w takim związku potrafią się świetnie odnaleźć, a nawet tylko w takim. To ci, którzy ponad wszystko cenią sobie niezależność, swoją przestrzeń życiową, a związek z kimś widzą jako zagrożenie dla własnej indywidualności, przyzwyczajeń. Obawiają się nudy, monotonii, utraty własnej tożsamości. Nie lubią kompromisów, stabilizacji, trudno im zrezygnować z własnych wyborów. Na taki związek decydują się też często ludzie, którzy po bolesnych doświadczeniach obawiają się bliskości i nie są w stanie wejść z w głęboką relację. Zdradzeni, zranieni, nie potrafią już tak zaufać drugiej osobie i w relacje wchodzą tak trochę jedną nogą. Partner, który jest daleko może być dla takich osób atrakcyjny, bo nie skrzywdzi i nie zrani" - analizuje psycholog Adriana Klos. fot. Thinkstock Czego wymaga taki związek? ofeminin Foto: Ofeminin Utrzymywanie związku na odległość paradoksalnie wymaga od partnerów większych starań i dbałości niż tradycyjny związek. Muszą się oni wykazać większą wytrwałością, samodzielnością, uporem. "Na pewno ważny jest kontakt, komunikacja. Partnerzy w takim związku powinni pamiętać, aby dzwonić do siebie, pisać, być w kontakcie. Współczesna technologia za pomocą przeróżnych komunikatorów ułatwia partnerom przetrwanie w takim związku. Skype, kamery internetowe pozwalają często być w kontakcie. Warto pobyć razem codziennie, choćby i w takiej formie, a w weekendy spotykać się, organizować wspólne urlopy i wypady razem, aby móc lepiej się poznać, nabrać zaufania. W takim związku ludzie muszą być bardziej samodzielni, wiele decyzji podejmować samemu, bo partnera z nimi na co dzień nie ma i nie może nam pomóc. Jeśli ktoś tego nie potrafi, lepiej, żeby nie pakował się w taki związek, bo będzie mu bardzo trudno" - radzi psycholog A. Klos. fot. Thinkstock Określcie rytuały ofeminin Foto: Ofeminin Życie w ciągłej rozłące to już duża zmiana. Nie pozwólcie, by więcej zmieniło się w waszych codziennych relacjach. Ustalcie pewne rytuały, które pomogą wam poczuć więź i być blisko mimo tego, że jesteście daleko. W dzisiejszych czasach świat skurczył się do naprawdę niewielkich rozmiarów. Jeśli posiadacie w domach internet, komputer i program Skype, tak naprawdę rozłąka może wydać się iluzją. Uzgodnijcie, że będziecie rozmawiać na Skypie np. co drugi dzień, a pisać do siebie codziennie. Umówcie się, że danego dnia o danej porze będziecie rozmawiać przez komunikator internetowy albo telefon. Postarajcie się, żeby pewne wasze wspólne zwyczaje przetrwały. Np. sobotnie gotowanie przez Skype i potem wspólne jedzenie - choć jedynie na łączach. Możecie też razem napić się wina albo umówić się, że będziecie myśleć o sobie wieczorem. Pikantne smsy z opisem łóżkowych pragnień wprowadzą was w stan błgoiego oczekiwania i napięcia jak za czasów randkowania. Sprawdzaj promocje linii lotniczych. Jeśli odległość między wami to kwestia przelecenia nad Europą, to odwiedziny nie będą problemem. Wtedy każde spotkanie jest świętem. fot. Thinkstock
Najlepsza odpowiedź Miłość - przywiązanie do kogoś lub czegoś, które przejawia się w relacji do drugiej osoby połączone z wolą i nieraz silnym pragnieniem stałego obcowania z nią, czemu może towarzyszyć pociąg fizyczny do osoby będącej obiektem prawdziwej miłości jesteś w stanie zrezygnować z wielu rzeczy . Ta osoba jest dla ciebie po prostu jedyna, najważniejsza... Gdy poznajemy kogoś i zaczynamy tą osobę darzyć uczuciem, wówczas świat dostaje kolorów. Randki, pocałunki, telefony to wszystko umila nam szarą egzystencje. Każde spotkanie jest wyjątkowe. Gdy wpadniemy już w sidła miłości, żyjemy ta drugą osobą. Lecz z czasem spotkania stają się codziennością. Pocałunki nie mają tej samej mocy co kiedyś. Przywykamy do bliskości tej drugiej osoby. Dawne kolory życia sobie troche czasu i sie przekonasz czy tą osobe naprawde kochasz .. czy moze jednak nie :)Pozdrawiam ;) Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 22:07 Jeżeli kogoś kochasz, to świata poza tą osobą nie widzisz. Jeżeli chodzicie ze sb to nie miesiąc, ale jeżeli na prawdę kochasz to bardzo długo jesteście razem. Jeżeli jesteś doroślejsza gotowa na s e x to jeżeli będziesz przed nim stała nago to on i tak będzie ci patrzył w to jest zauroczenie, to ono ci szybko minie. Zapomnisz o danej osobie. Będziesz oglądała się za innymi ;DNaj? ewuna13 odpowiedział(a) o 22:08 miłość jest to takie specyficzne uczucie, ciągle myślisz o tej osobie i nie widzisz w niej żadnych wad, jest takie specyficzne uczucie w brzuchu, jak to niektórzy nazywają "motyle". A zauroczenie to coś co przypomina stopień pomiędzy przyjażnią a miłością lub znajomością i miłości. Zauroczyć można się w kilku osobach na raz a zakochać tylko w tej jedynej... morrina odpowiedział(a) o 22:06 wydaje mi się że zauroczenie to fascynacja kimś i chęć posiadania tego kogoś, a miłość to stan w którym czujesz że zrobiłbyś wszystko dla drugiej osoby... Kochasz- Jak ci serce szybciej bije , czujesz ze ja kochasz nie patrzysz na wyglad tylko cechy charakteru ... , pocą ci sie ręce niewiesz co robic przy danej osobie , boisz sie ze cos powiesz złego a Zauroczenie- ze ci sie podoba ladna i wogule blocked odpowiedział(a) o 22:09 oddałbyś za tę osobę życie?pozwoliłbyś jej odejść do innego wiedząc, że wtedy będzie szczęśliwa?jesteś w stanie dla niej zsunąć na dalszy plan swoje plany i marzenia?jesli ją kochasz, to tak. jeśli nie, to zauroczenie. [LINK] Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Gary Chapman, Randy Southern PRZEWODNIK PO RELACJACH RODZINNYCH Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, Warszawa Tytuł oryginału: The World's Easiest Guide to Family Relationships ISBN 978-83-7492-028-5 Spis treści RELACJE ZE WSPÓŁMAŁŻONKIEM Rozdział 1: Zanim wypowiesz sakramentalne „tak”11 Rozdział 2: Kłopoty w raju35 Rozdział 3: Moc słów (Pierwszy język miłości: afirmacja)55 Rozdział 4: Najważniejszy jest czas (Drugi język miłości: wspólnie spędzany czas)77 Rozdział 5: Dowody uczuć (Trzeci język miłości: prezenty) 97 Rozdział 6: Czyny miłości czy pełna miłości bezczynność (Czwarty język miłości: pomoc) 115 Rozdział 7: Nawiązywanie kontaktu (Piąty język miłości: dotyk)133 RELACJE Z DZIEĆMI Rozdział 8: Stary przepis na szczęśliwą rodzinę. Część I (Pięć składników udanej rodziny)153 Rozdział 9: Stary przepis na szczęśliwą rodzinę. Część II (Pięć składników udanej rodziny)177 Rozdział 10: Wielka mowa dla małych ludzi (Pięć języków miłości w życiu dzieci) 201 Rozdział 11: Nastolatki mają głos (Pięć języków miłości w życiu nastolatków)223 JAK OCALIĆ ZWIĄZEK W OKRESIE KRYZYSU Rozdział 12: Wyboista droga do raju (Rozwiązywanie problemów w małżeństwie)245 Rozdział 13: Życie w prawdzie (Przezwyciężanie destrukcyjnych wzorców zachowań w małżeństwie)263 Rozdział 14: Sztuka spokoju (Jak panować nad gniewem w życiu rodzinnym)283 Rozdział 15: Siła jednego (Pomoc dla samotnego rodzica)299 Rozdział 16: Razem, a jednak osobno (Wzmacnianie związku w okresie separacji)317 Rozdział 17: Czy to twoje ostatnie słowo? (Podjęcie decyzji o dalszym losie związku)333 DODATKI 1. Najczęściej zadawane pytania na temat miłości, małżeństwa, rodziny i... teściów351 2. Materiały dla małżonków do dyskusji na temat pięciu języków miłości 363 Indeks369 RELACJE ZE WSPÓŁMAŁŻONKIEM PIĘĆ JĘZYKÓWMIŁOŚCI Afirmacja Czas Prezenty Pomoc Dotyk SCENKA Z ŻYCIA — Jak ci się układa z Adele? — zapytał Owen, wkładając koszulkę. — Chyba wszystko jest w porządku — westchnął Rich, otwierając sportową torbę. — Dlatego tak wzdychasz? — wyraził powątpiewanie Owen. — Dużo rozmyślałem o naszej relacji. To wszystko — wyjaśnił Rich. — Sądziłem, że wyznałeś jej, iż jest tą jedyną — jęknął Owen. — Czy nie rozmawialiście o kupnie zaręczynowego pierścionka? — Fakt — przyznał Rich. — Później dostrzegłem jednak coś, co mnie zaniepokoiło. — Znowu... — wymamrotał Owen. — Nie, to nie to, o czym myślisz — zaprotestował Rich. — Wiem, że uważasz, iż jestem zbyt wybredny. Mylisz się. Zawsze gdy zrywałem z dziewczyną, miałem ważny powód. — Masz rację — przytaknął ironicznie Owen. — Pamiętam, jak zerwałeś z Sharon, bo zbyt dużo mówiła, kiedy graliście w minigolfa. — Daj spokój. Przez jej paplanie popsułem trzy ostatnie piłki — żachnął się Rich. — Później spławiłeś Erin, ponieważ zapytała, po co ci tyle płyt CD — kontynuował Owen. — Od tego wszystko się zaczyna — wyjaśnił Rich. — Dziewczyna zadaje niewinne pytanie, a później wszystkie twoje płyty trafiają na wyprzedaż. Wiem, jak to jest. — Później uznałeś, że nie możesz się spotykać z Lori, ponieważ jej numer polisy ubezpieczeniowej był niższy od twojej — przypomniał Owen. — Nie sądzisz, że to dziwne, iż numer jej polisy rozpoczynał się od „302 ”, podczas gdy nasze zaczynają się od „310”? — zapytał Rich. — Zawsze powtarzała, że jest młodsza ode mnie, dlaczego zatem wyprzedziła mnie o osiem milionów miejsc na liście ubezpieczonych? — Nie zamierzam się z tobą kłócić— odparł Owen. — Na czym polega problem z Adele? To piękna, wesoła i twórcza dziewczyna. Na dodatek kocha dzieci tak samo jak ty. Podobnie jak ty uwielbia grać w golfa. Pochodzi z rodziny o bliskich relacjach, takiej jak twoja. Ma wszystkie cechy, których szukałeś. Dlaczego zacząłeś mieć wątpliwości? — Z powodu jej srebrnej zastawy — odrzekł Rich. — Co takiego? — W sobotę zaprosiła mnie do siebie na obiad — wyjaśnił Rich. — Już chciałem wziąć do ust pierwszy kęs, kiedy zauważyłem na widelcu ślady zaschłego sosu. Owen spojrzał na niego zdumiony. — Co chciała, abym jej udowodnił? — kontynuował Rich, nie zwracając najmniejszej uwagi na reakcję przyjaciela. — Miałem jej dowieść swojej miłości, trując się jadem kiełbasianym? Byłem tak zdegustowany, że podczas całego obiadu nie spojrzałem jej w oczy. — Rozumiem. Podanie brudnych sztućców nie stwarza nadziei na udaną przyszłość was obojga — powiedział Owen. — Możesz się śmiać — odparł Rich. — Szkoda, że nie widziałeś tego widelca. Owen zamknął swoją szafkę i ruszył w stronę drzwi. — Pewnego dnia uszczęśliwisz jakąś kobietę — rzucił przez ramię. — Nie zrobisz tego jednak, biorąc z nią ślub. Pewnie zastanawiacie się nad tym, co rozdział o randkach robi w książce poświęconej małżeństwu. Każde małżeństwo ma jednak jakiś początek, prawda? Okres spotykania się na randkach stanowi logiczny punkt wyjścia do rozważań o małżeństwie, ponieważ wiele prawidłowości i procesów zachodzących w rodzinach ma swoje źródło w okresie chodzenia ze sobą. Zacznijmy zatem od początku... a przynajmniej od okresu bezpośrednio poprzedzającego chwilę, w której wypowiadamy sakramentalne „tak”. Jeśli wypowiedzieliście już te słowa, rozdział ten dostarczy odpowiedzi na pytanie, dlaczego i jak znaleźliście się w dającym zadowolenie, a jednocześnie stanowiącym spore wyzwanie związku. Oczywiście temat randek jest zbyt obszerny, aby przeanalizować go w jednym rozdziale, dlatego skoncentrujemy się jedynie na czterech dziedzinach, które mają związek z życiem małżeńskim (a zatem również z życiem rodzinnym): Dlaczego należy umawiać się na randki? Czego unikać? Jakich cech poszukiwać u partnera? Co powinno być celem chodzenia z drugą osobą? Co można osiągnąć poprzez chodzenie na randki Gdybyśmy zapytali dwanaście osób, dlaczego chodzą na randki, przypuszczalnie otrzymalibyśmy dwanaście różnych odpowiedzi. Niektóre odpowiedzi byłyby idealistyczne („Aby znaleźć pokrewną duszę”), inne bardziej przyziemne („Nie lubię chodzić sama do kina”). Umawianie się na randki oznacza różne rzeczy dla różnych ludzi. Niektórzy traktują to jako hobby lub sposób spędzania czasu, inni uważają za sprawę życia i śmierci. U jednych chodzenie z drugą osobą wywołuje dreszczyk emocji towarzyszący polowaniu, inni odnoszą się z lekceważeniem do tego, co traktują jako „grę”. Osobom poważnie traktującym chodzenie na randki (którzy uważają, że chodzi o coś więcej niż miłe spędzenie piątkowego wieczora) przedstawimy cztery powody, dla których w dalszym ciągu powinny się umawiać na śmiechu warte randki w ciemno i znosić towarzystwo zakochanych wielbicieli. 1. Dzięki umawianiu się na randki zdobywamy cenną wiedzę na temat płci przeciwnej Gdyby uznać małżeństwo za rodzaj kariery zawodowej, umawianie się na randki byłoby stażem. Przebywanie w towarzystwie osób przeciwnej płci dostarcza „szkolenia” niezbędnego do tego, aby stać się pożądanym kandydatem na małżonka (podobnie jak dobry staż czyni człowieka pożądanym kandydatem na pracownika). Im więcej czasu spędzicie z chłopakami lub dziewczynami, tym pewniej będziecie się czuli w ich towarzystwie. Im pewniej będziecie się z nimi czuli, tym lepszymi będziecie partnerami. Im lepszymi będziecie partnerami, tym wyższa będzie wasza wartość na rynku kandydatów do małżeństwa. Jeśli twoje informacje na temat płci przeciwnej pochodzą z okresu, kiedy próbowałeś jakoś przeżyć z bratem lub siostrą, chodzenie na randki sprawi, że docenisz różnice wywołane przez chromosomy. Z drugiej strony, umawiając się z dziewczyną czy chłopakiem, zrozumiesz, że w wielu dziedzinach mężczyźni i kobiety są do siebie bardziej podobni niż sądziłeś lub byłeś gotów przyznać. Spędzanie czasu z przedstawicielami płci przeciwnej jest dobrym sposobem na ich „odmitologizowanie”. Brak osobistych doświadczeń powoduje, że mężczyźni i kobiety tworzą stereotypowy lub wyidealizowany obraz płci przeciwnej. Regularne kontakty z osobami o odmiennych chromosomach są najlepszym sposobem na przełamanie utartych wyobrażeń i idealistycznych koncepcji oraz zastąpienie ich poglądem mającym solidniejsze oparcie w rzeczywistości. Georgia miała wyrobiony pogląd na temat charakteru mężczyzn i ich oczekiwań wobec kobiet ukształtowany w wyniku obserwacji, w jaki sposób ojciec traktował jej matkę. Kiedy jednak zaczęła umawiać się na randki, stwierdziła, że koledzy w niczym nie przypominają jej ojca. Ku swojemu zaskoczeniu odkryła, że z niektórymi rozmawia się lepiej niż z dziewczynami. Chociaż do tej pory nie stworzyła trwałego związku, wie, że jest do tego zdolna, mimo że wcześniej wcale nie była tego pewna. T. J. miał problem związany z fantazjowaniem na temat niektórych dziewcząt z liceum. Podczas lekcji bujał w obłokach, wyobrażając sobie, jakie są naprawdę niektóre z jego koleżanek. Później umówił się na randkę z kilkoma i odkrył, że „dziewczyny jego marzeń” były prawdziwymi ludźmi, z takimi samymi słabostkami, wadami i przykrymi cechami charakteru, jak wszyscy inni. Stwierdził też, że znacznie łatwiej mu rozmawiać z prawdziwą osobą niż wytworem własnej wyobraźni. Nie myślę, że uda ci się całkowicie zrozumieć osobę przeciwnej płci. Pewnych spraw po prostu nigdy nie pojmiemy. Dzięki umawianiu się na randki można jedynie ogólnie zrozumieć, jak myślą chłopcy i dziewczyny, co ma dla nich znaczenie i jak należy się z nimi porozumiewać. Wszystkie te informacje staną się niesłychanie przydatne, kiedy postanowisz związać się z kimś na stałe. Można to nazwać przewagą w wyścigu do małżeństwa. 2. Umawianie się na randki sprzyja kształtowaniu własnej osobowości Jeśli jesteś zadowolony ze wszystkich cech swojej osobowości i uważasz, że niczego nie powinieneś zmieniać, nie zawracaj sobie głowy chodzeniem na randki. Spotykanie się z drugą osobą, podobnie jak każda inna relacja, rzuca światło na pewne mniej zachwycające aspekty naszej osobowości. Ludzie, którzy pragną poznać siebie — sposób, w jaki mówią, słuchają, zachowują się i traktują innych — uzyskają wiele cennych informacji w wyniku umawiania się na randki. Kluczowe znaczenie ma tutaj rozpoznawanie sygnałów przesyłanych przez partnera. Keith był duszą każdego towarzystwa. Ludzie za nim przepadali (tak przynajmniej mu się wydawało), ponieważ był gotowy do powiedzenia i zrobienia wszystkiego, aby ich rozweselić. Pewnego razu sprawił poważny kłopot kelnerce, udając, że nie potrafi czytać. Ku swojemu zaskoczeniu zauważył, że jego partnerka skuliła się ze wstydu. Kumple zawsze zachęcali go do dziwacznych zachowań, dlatego był zaszokowany, że jego dziewczyna poczuła się zażenowana tą sytuacją. Tak nim to wstrząsnęło, że od tej pory zaczął się starać być bardziej opanowany i spokojny w towarzystwie innych. Nie oznacza to, że powinniśmy być tacy, jak oczekują tego osoby, z którymi umawiamy się na randki. Z drugiej strony chodzenie z dziewczyną (chłopakiem) może stworzyć wyjątkową okazję, by przyjrzeć się sobie oraz odpowiedzieć na wiele pytań związanych z tym, dlaczego inni reagują na nas w taki, a nie inny sposób. Wiedza ta może się okazać bardzo pomocna podczas poszukiwań partnera na całe życie. 3. Dzięki chodzeniu na randki można wnieść cenny wkład w życie drugiej osoby Spokojnie, nie chodzi tutaj o apele podobne do tych, jakie padają w programie Oprah Winfrey. Nie chodzi tutaj o wydarzenia, które zamienią się w sentymentalne wspomnienia lub doprowadzą do zaskakujących powrotów po dwudziestu latach („W następnym programie Oprah Winfrey: Ludzie, którzy wywarli wpływ na życie innych”). Mamy tutaj na myśli niewielki, codzienny wpływ, który ostatecznie toruje drogę poważnym zmianom w ludzkim życiu. Catherine była introwertyczną, nieporadną i nieśmiałą studentką drugiego roku, kiedy zaczęła się spotykać z Darinem. Od początku ich znajomości Darin stale powtarzał, jaka jest piękna. Zawsze słuchał z zainteresowaniem, gdy zdobywała się na odwagę, aby podzielić się swoją opinią. Śmiał się z jej nieporadnych żartów. Sprawił, że poczuła się ważna. W czasie ich ośmiomiesięcznej znajomości pewność siebie Catherine niesłychanie wzrosła. Darin pomógł jej wyjść ze skorupy i ujawnić ukryte możliwości. Ich związek nie przetrwał, lecz jego skutki wytrzymały próbę czasu. Dzisiaj Catherine jest energiczną, pewną siebie kobietą, która odniosła sukces w biznesie. Należy zwrócić uwagę, że nie tylko ona odniosła korzyść ze spotykania się z Darinem. Chłopak mógł się na własne oczy przekonać, jak jego uwagi i słowa zachęty pomogły Catherine rozkwitnąć i stać się nową osobą. W rezultacie nabrał pewności, że może pomagać innym i zapragnął w dalszym ciągu to czynić. Przypuszczalnie kobieta, którą kiedyś poślubi, odniesie wielki pożytek z tego, czego nauczył się podczas chodzenia z Catherine. Każdy ma coś cennego do zaofiarowania innym i może im to przekazać podczas chodzenia na randki. Chociaż ta wzajemna wymiana nie musi prowadzić do małżeństwa, może odmienić nasze życie na wiele różnych sposobów. 4. Dzięki chodzeniu na randki będziesz mógł odkryć, jaką osobę pragniesz poślubić Powiedzmy to szczerze na samym początku. Pan Idealny nie istnieje, nie ma też Pani Idealnej. Na tarasie obserwacyjnym wieżowca Empire State Building nie czeka na nas partner doskonały, jak w filmie Bezsenność w Seattle lub Przygoda miłosna. Jeśli wyobrażacie sobie przyszłego współmałżonka na podstawie przesłania płynącego z Hollywood, wyświadczcie sobie przysługę i ponownie przemyślcie, jaki jest wasz ideał partnera. Jeśli lista przymiotów męża lub żony zawiera takie elementy, jak „oszałamiająco piękny”, „niewyobrażalnie bogaty”, „niesłychanie mądry” lub „osiągający nieprawdopodobne sukcesy”, możecie powstrzymać się z planowaniem miodowego miesiąca. Będziecie musieli na niego długo poczekać. Nie ma niczego złego w posiadaniu wysokich oczekiwań wobec przyszłego współmałżonka, jeśli nie eliminują one wszystkich potencjalnych kandydatów. Właśnie tutaj przychodzi nam z pomocą chodzenie na randki. Po umówieniu się na randkę z wystarczającą liczbą osób płci przeciwnej odkryjesz, jakie cechy są dla ciebie naprawdę ważne, a które mają znaczenie drugorzędne. Będziesz wiedział, jaki typ osobowości ci odpowiada, a z jakim popadasz w konflikty. Krótko mówiąc, będziesz wiedzieć, które z twoich żądań nie podlegają negocjacji. Bardzo prawdopodobne jest również to, że twoje odkrycia cię zaskoczą. Stosunkowo niewielu ludzi bierze ślub z osobą odpowiadającą wizerunkowi idealnego partnera. Cechy, które kiedyś wydawały się ważne, tracą znaczenie w miarę poznawania ludzi posiadających inne, bardziej interesujące przymioty. Na przykład miejsce zamożności na liście koniecznych cech przyszłego partnera może zająć uczciwość. Zamiast poślubienia kogoś zorientowanego na sukces można wybrać człowieka, który ponad sukces przedkłada rodzinę. Im więcej ludzi poznacie podczas umawiania się na randki, tym bardziej świadomego wyboru życiowego partnera będziecie mogli dokonać. Ojciec Shany był na studiach gwiazdą footballu, dlatego dziewczyna sądziła, że poślubi kogoś takiego jak on. W szkole średniej i na studiach należała do drużyny cheerleaderek i do ostatniego roku nauki spotykała się wyłącznie z piłkarzami i koszykarzami. Dopiero później odkryła, że znacznie bardziej interesują ją młodzi mężczyźni zajmujący się fotografią i pisarstwem niż sportowcy. Przekonała się, że kreatywność jest dla niej ważniejsza od popularności. Z marzeniem o znalezieniu Pana lub Pani Idealnej rozstajesz się z wielkim trudem. Niezależnie od tego, jaki możesz się wydawać cyniczny, w głębi duszy marzysz, że pewnego dnia spotkasz kogoś, kto zrobi na tobie takie wrażenie, że zakochasz się w jednym momencie, a on zaspokoi wszystkie twoje potrzeby i spełni wszelkie wymagania. Na szczęście, w miarę spotykania się z coraz większą liczbą osób, zaczniesz zdawać sobie sprawę, że niedoskonałość jest zjawiskiem bardzo powszechnym. Kiedy zrozumiesz, że nikt nie posiada wszystkich cech, których szukasz, będziesz musiał rozstrzygnąć, jakie przymioty powinni mieć ludzie, z którymi pragniesz spędzać czas, a to jest pierwszym krokiem do poważnego myślenia o małżeństwie. Sprostowanie: uczciwość wymaga, aby wspomnieć o przynajmniej jednym argumencie, który przemawia przeciwko umawianiu się na randki. W niektórych kulturach nie ma mowy o tym, by młodzi mężczyźni i kobiety myślący o małżeństwie, spotykali się ze sobą. Zadanie kojarzenia par należy do rodziców, których decyzje mają charakter ostateczny. W takich społecznościach małżonkowie poznają się często dopiero w dniu ślubu. Chociaż ten sposób postępowania może się nam wydawać przestarzały, doprowadził do stworzenia wielu udanych i stabilnych związków. Nie zachęcamy, aby zadanie kojarzenia par pozostawić rodzicom, lecz przypominamy, iż istnieją inne drogi prowadzące do małżeństwa. Jeśli jesteście tacy, jak większość ludzi, będziecie woleli raczej spróbować szczęścia na wieczorku dla samotnych zorganizowanym w miejscowym zakładzie penitencjarnym, niż pozwolić, aby rodzice wybrali wam życiowego partnera. Powoduje to, że chodzenie na randki mimo wszelkich niedogodności i braków jest jedynym sposobem znalezienia męża czy żony. Czego się wystrzegać Nie twierdzimy, że należy chodzić na randki wyłącznie z innymi parami lub skrupulatnie sprawdzać każdego przed wspólnym spędzeniem wieczoru. Celem tej części jest zwrócenie uwagi na pewne błędy popełniane podczas chodzenia z drugą osobą, które mogą mieć negatywny wpływ na stworzenie trwałego związku. 1. Nie pozwól, aby dominującą rolę odgrywał czynnik fizyczny Jeśli chodzisz z drugą osobą wystarczająco długo, słyszałeś już pewnie wiele argumentów przemawiających za podjęciem współżycia seksualnego. Wśród nich wymienia się często następujące: Seks jest naturalnym sposobem okazywania miłości drugiej osobie. Mężczyzna i kobieta powinni wiedzieć, czy są do siebie dopasowani pod względem fizycznym. Seks jest kolejnym logicznym krokiem w rozwoju relacji. Pozwólcie, że wskażemy tylko jeden powód, dla którego należy odłożyć plany poznania tej dziedziny na później: Seks przytłoczy wszystkie inne sfery waszej znajomości. Nie chcemy przytaczać tutaj moralnych argumentów przemawiających przeciwko rozpoczęciu współżycia przed ślubem. Nie będziemy zajmowali się takimi kwestiami, jak niechciana ciąża lub choroby przenoszone drogą płciową. Nie będziemy też nawiązywali do takich kwestii, jak niskie poczucie własnej wartości, z którym borykają się ludzie prowadzący życie seksualne przed ślubem. (Oczywiście, nie ma powodu, aby wszystkich tych rzeczy nie wziąć pod rozwagę, gdy staniemy wobec pokusy poszerzenia fizycznych granic znajomości z drugą osobą). Chcemy jedynie podkreślić, że po wprowadzeniu do relacji elementu seksualnej intymności takie rzeczy, jak wzajemne poznanie, poważna rozmowa i zabawa dla samej zabawy zejdą na dalszy plan. Równowaga w relacji zostaje zachwiana, gdy wspólnie spędzany czas zostanie zdominowany przez seks. Niestety, nie jest to błąd, na którym partnerzy mogą się czegoś nauczyć. Nie można odwrócić skutków współżycia, nawet gdy się odkryje, że decyzja ta była błędem. Po przekroczeniu pewnej granicy bardzo prawdopodobne jest, będzie ona przekraczana ponownie. Raz za razem. Jeśli wprowadziliście do waszego związku element fizycznej intymności lub szybko docieracie do niebezpiecznej granicy, należy dokonać poważnej oceny łączącej was relacji, ustalić wyraźne zasady i konsekwentnie ich przestrzegać. Może się z tym wiązać odwiedzanie innych miejsc oraz ustalenie innego sposobu wspólnego spędzania czasu. Może to oznaczać ograniczenie czasu sam na sam z partnerem oraz zmianę sposobu fizycznego wyrażania uczuć — np. rezygnację z pieszczot i namiętnych pocałunków. Może też wymagać spędzania większej ilości czasu z innymi parami lub w większej grupie. Należy uczynić wszystko, co można, aby utrzymać w ryzach fizyczną sferę łączącej was relacji. 2. Nie ograniczaj możliwości, jakie stwarza chodzenie na randki Wszyscy znamy wzruszające opowieści o „miłości od pierwszego wejrzenia” („Poznaliśmy się z mężem w szóstej klasie szkoły średniej. W ciągu dwóch ostatnich lat ogólniaka chodziliśmy wyłącznie ze sobą i pobraliśmy się na studiach. Żadne z nas nie umawiało się nigdy z innymi. Od dwudziestu dwóch lat jesteśmy szczęśliwym małżeństwem...”). Nie znamy jednak mniej romantycznej strony tej opowieści („Obawiałam się, że zostanę starą panną i poślubiłam pierwszą osobę, którą poznałam. Jesteśmy ze sobą od pięciu lat i chociaż kocham mojego męża, często zastanawiam się, czy nie mogłam znaleźć kogoś lepszego”). Jak wcześniej wspomnieliśmy, chodzenie na randki może dostarczyć cennych informacji na temat relacji z osobami płci przeciwnej. Jeśli jednak ograniczysz umawianie się do jednej lub dwóch poważnych relacji, zawęzisz doświadczenia do małego grona osób. Nie będziesz też wiedział, co tracisz, dopóki nie będzie za późno. Zwykle lęk i poczucie niepewności skłania ludzi do nawiązania głębszej relacji we wczesnej fazie znajomości. Obawiają się, że jeśli natychmiast z kimś się nie zwiążą, nigdy nie uda im się znaleźć partnera. Chociaż relacja oparta na wzajemnym oddaniu może dawać poczucie bezpieczeństwa, zmniejsza szanse poznania i nawiązania znajomości z naprawdę interesującymi przedstawicielami płci przeciwnej — ludźmi, którzy mogą otworzyć przed nami możliwości głębszych relacji, dających większe poczucie spełnienia. Nie sugerujemy, że twój notes z telefonami osób płci przeciwnej powinien być wielkości książki Stephena Kinga lub że w umawianiu się na randki chodzi o ilość. Wskazujemy jedynie na to, że warto wykorzystać wszystkie możliwości, jakie stwarza chodzenie z drugą osobą. 3. Nie daj się ogłupić atmosferze romansu W tej części książki poradzimy tym, którzy są przekonani do chodzenia tylko z jednym partnerem, aby zdjęli różowe okulary i rozbijemy je na ich oczach. Spójrzmy na trzy czynniki, które wchodzą tutaj w grę: Wszyscy posiadamy określone zalety i wady, jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, zdolności, wychowanie, osobowość i charakter. Kiedy jesteśmy zakochani w drugiej osobie, łatwo nam przecenić jej zalety i przejść do porządku dziennego nad wadami. („Nie mogę uwierzyć, że koleżanki z pracy uważają zachowanie Barbary za przykre. Nie rozumieją, że stara się jedynie im pomóc, wskazując na ich błędy”. „Bob nie jest tępy. Po prostu nie interesuje go to samo, co ciebie”). Przeoczenie wad drugiej osoby może się okazać bardzo kosztowne. (Niestety ten rodzaj błędu staje się widoczny dopiero z perspektywy czasu). Jeśli podejrzewasz, że atmosfera romansu mogła cię zaślepić, wykonaj następujące ćwiczenie. Razem z partnerem sporządźcie listę cech, które u siebie cenicie. Bardzo prawdopodobne, że zakochani po uszy, całymi godzinami będziecie wypisywać przymioty partnera, które was do niego pociągają. Potem wypiszcie cechy, których nie lubicie u drugiej osoby i te, które powodują problemy w waszej relacji. Zapiszcie wszystkie rzeczy — dobre, złe i paskudne. Jak się czułeś, zapisując niektóre mniej pochlebne cechy ukochanej czy ukochanego? Czy trudno ci było znaleźć szczeliny w jego zbroi? Czy wykonanie tego ćwiczenia nastręczało ci trudności? Jeśli tak, możesz być zaślepiony przez atmosferę romansu. We wczesnym okresie znajomości zauroczenie atmosferą romansu nie musi być rzeczą złą. W rzeczywistości jest to sympatyczne doznanie. Jednak w późniejszej fazie może być niebezpieczne. Prędzej czy później trzeba będzie przyjąć do wiadomości, że nasz ukochany nie jest doskonały oraz że w ciągu dziesięciu lat może zamienić nasze życie w koszmar. Im prędzej odkryjesz wady i zalety ukochanej osoby, tym większa będzie szansa, że wasza znajomość przetrwa próbę czasu. Chociaż nie będziesz już doświadczać równie silnych emocji, trzeźwe przyjrzenie się faktom jest często bardziej korzystne dla znajomości od wzniosłego zakochania i chodzenia z głową w chmurach. 4. Nie wierz w to, że miłość zwycięży wszystko Wszyscy wielokrotnie słyszeliśmy, jak ludzie bronili swojego związku z drugą osobą, mówiąc: „Najważniejsze, że się kochamy”. Gdybyśmy zapytali narzeczonych, dlaczego chcą się pobrać, przypuszczalnie odpowiedzieliby: „Ponieważ się kochamy”. Czym jest miłość? Czy jest to zapierające dech w piersi uczucie, którego doświadczamy, patrząc w oczy ukochanej osoby? Czy jest to uczucie wielkiego szczęścia, którego doświadczamy, przebywając w towarzystwie ukochanego czy ukochanej? Czy jest to przeżycie tak głębokie, że nie można go opisać? Prędzej czy później będziesz musiał odpowiedzieć sobie na takie pytania, bowiem jeśli tego nie uczynisz, narazisz się na niebezpieczeństwo spędzenia reszty życia z niewłaściwą osobą z powodu reakcji fizycznej, która po latach zamieni się w szmery w sercu lub wrzody w żołądku. Uczucia są bardzo nieprzewidywalne (powtórz to szybko dziesięć razy). Przychodzą i odchodzą, podobnie jak nastroje. Co się stanie, gdy przestaniesz doznawać fizycznych wrażeń w obecności ukochanej? Czy będzie to oznaczało, że przestałeś ją kochać? Czy będziesz musiał zerwać łączący was związek i zacząć szukać kolejnej osoby wywołującej niepokój w żołądku? Nie zrozumcie nas źle. Nie występujemy przeciwko miłości. Fizyczne doznania są bardzo ważne w każdym romantycznym związku, chodzi jedynie o to, aby nie przypisać im zbyt wysokiej roli w relacji z drugą osobą. Inaczej mówiąc, nie należy bezkrytycznie podążać za głosem serca, decydując się na miłosne oddanie. Pamiętaj, aby oprócz serca kierować się również głową. Budując relację, pozwól, aby twoje emocje współdziałały z racjonalnymi decyzjami. Jakich cech poszukiwać u przyszłego współmałżonka Jeśli jesteś absolutnie pewny, że nie chcesz, aby rodzice wybrali ci współmałżonka, wówczas odpowiedzialność spada na ciebie. W jaki sposób znaleźć odpowiedniego kandydata na męża lub żonę? Chociaż nikt nie może ci powiedzieć, jaki powinien być twój życiowy partner, można wskazać kilka zasad, o których warto pamiętać podczas poszukiwań. Wspólne zainteresowania Stare powiedzenie mówi, że małżonkowie stanowią jedno, dlatego jeśli zamierzasz zbudować z kimś wspólne życie, będą wam potrzebne silne podstawy. W idealnej sytuacji tworzą ją rzeczy, które łączą dwoje ludzi w sferze duchowej, intelektualnej, społecznej, fizycznej, moralnej i kulturowej. Bez wspólnej podstawy nie może istnieć jedność niezbędna do stworzenia udanego małżeństwa. To tak, jakby ktoś starał się zbudować jedną budowlę z drewnianych klocków i kloców lego. Można z tych elementów stworzyć jakąś tandetną całość, nie będzie ona jednak ani szczególnie ładna, ani bezpieczna. Celem chodzenia z drugą osobą jest odkrycie tego, co was łączy, i ustalenie, czy wystarczy to do zbudowania związku, który przetrwa całe życie. Na przykład to, że oboje przepadacie za lodami o smaku wiśniowym i nie darzycie szczególnym uznaniem filmowej twórczości Woody Allena, nie wystarczy do stworzenia trwałej relacji. Z drugiej strony to, że oboje pochodzicie z rodzin, w których istnieją bliskie związki, że oboje lubicie podróże i sporty na wolnym powietrzu, że wolicie spokojne wieczory w domu od aktywnego życia towarzyskiego i jesteście ludźmi wierzącymi, może stanowić bardzo dobrą podstawę wspólnego życia. Oczywiście, nie oznacza to, że oboje partnerzy powinni być do siebie podobni pod każdym względem. Indywidualne różnice są równie ważne dla pomyślności związku, jak to, co was łączy. Od początku znajomości należy jednak zwracać uwagę na wspólne elementy, na których będzie można budować. Piękno Każdy chce poślubić osobę, którą uważa za atrakcyjną. Z pozoru może się to wydawać rzeczą oczywistą, podobnie jak stwierdzenie: „Chcę dobrze płatnej pracy”. Bardzo ważne są jednak słowa „którą uważa”. Nie szukaj supermodelki ani jednego z dziesięciu najatrakcyjniejszych kawalerów w okolicy. Znajdź osobę, w której towarzystwie dobrze się czujesz. Pamiętaj, że atrakcyjność może wzrastać wraz z upływem czasu, podobnie jak brzydota i niechęć. Takie cechy, jak silny charakter, pozytywna postawa, inteligencja i inne przymioty wewnętrzne mogą sprawić, że atrakcyjna będzie nawet najbardziej zwyczajna osoba. Ich brak często powoduje, że najpiękniejszy człowiek staje się nieatrakcyjny. Nie przejmuj się słowami tych, którzy mówią, że można było dokonać „lepszego wyboru”. Powinieneś zwracać uwagę na to, co czyni drugą osobę atrakcyjną dla ciebie — i to nie tylko zewnętrznie, lecz również wewnętrznie. Pamiętaj, że jeśli wszystko pójdzie dobrze, spędzisz z nią kolejne czterdzieści lat życia. Dlatego należy znaleźć osobę, na którą będzie można patrzeć i czerpać przyjemność z jej towarzystwa przez długi czas. Moralność Wspólne poglądy moralne partnerów są niezbędnym elementem każdej trwałej relacji. Idealnie by było, gdyby oboje partnerzy zaczęli wspólnie poznawać świat seksu jako mąż i żona. Niestety, nie żyjemy w idealnym świecie. Dane statystyczne wskazują, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż jeden z małżonków będzie miał już doświadczenia seksualne przed ślubem. Jeśli sądzisz, że sytuacja w tej dziedzinie nie jest idealna, powinieneś dążyć do całkowitej otwartości. Oznacza to przewietrzenie szaf i wydobycie skrywanych w nich tajemnic. W okresie narzeczeństwa partnerzy powinni opowiedzieć sobie o swoich doświadczeniach w dziedzinie seksu. Zaufaj, że partner udzieli ci przebaczenia i przyjmie cię takim, jaki jesteś, nie zaś jakim chciałby, żebyś był. Jeśli druga osoba nie potrafi cię zaakceptować, trzeba to uznać za poważne ostrzeżenie dotyczące waszej relacji. Oczywiście także druga osoba powinna opowiedzieć własną historię, stwarzając okazję do udzielenia podobnego przebaczenia i akceptacji, na jakie sam masz nadzieję. Jeśli nie potrafisz ich udzielić, powinieneś ograniczyć swoje zaangażowanie w tym związku. Proces ten jest równie ryzykowny, co konieczny. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że partner poczuje się przytłoczonym tym, co usłyszy („Co zrobiłeś? Z kim?”), może pojawić się również problem „wyrównania rachunków”. Jeśli lista seksualnych „dokonań” jednego z partnerów jest znacznie dłuższa od listy drugiego, mogą wystąpić napięcia w łączącej ich relacji. Należy podkreślić, że takimi sprawami należy się zająć przed rozpoczęciem planowania wspólnego życia z drugą osobą. Oprócz uzyskania akceptacji i przebaczenia partnera trzeba go udzielić również samemu sobie. Musisz nauczyć się, jak przezwyciężyć przeszłość. Jeśli z powodu dawnych doświadczeń masz negatywną postawę wobec seksu, trzeba się tym zająć przed zawarciem małżeństwa. W przeciwnym razie można popsuć fizyczne pożycie w małżeństwie. Małżeństwo stanowi spore wyzwanie nawet w idealnych warunkach. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujesz, są przeszkody z twojej strony. Zbadaj własną postawę wobec seksu i zajmij się nią, jeśli trzeba, korzystając z pomocy zawodowego terapeuty lub duchownego. Jest to bardzo ważna sprawa. Rodzice Niezależnie od tego, co o tym sądzisz, gdyby nie rodzice, nie byłbyś tym, kim jesteś (osobą, w której zakochał się twój partner). Także twój ukochany nie byłby osobą, którą darzysz uczuciem, gdyby nie jego rodzice. Właśnie dlatego w sprawie małżeństwa warto zasięgnąć rady i poprosić o błogosławieństwo rodziców. Spraw, aby rodzice stali się integralną częścią waszej relacji. Nie chodzi tutaj wyłącznie o wypowiedzenie tradycyjnego zdania, zaczynającego się słowami: „Chciałbym poślubić państwa córkę”, czego lękają się wszyscy przyszli mężowie. Chodzi raczej o to, aby od samego początku dzielić się z rodzicami swoimi planami i o to, by opowiadać im o relacji z chłopakiem lub dziewczyną w miarę jej rozwoju. Mówimy o tym, aby dzielić się z nimi swoimi zamierzeniami na przyszłość, wskazywać wartościowe cechy, które u siebie dostrzegacie oraz wyjaśniać, dlaczego sądzicie, że moglibyście spędzić ze sobą całe życie. Możecie wyjaśnić, w jaki sposób zamierzacie zaspokoić swoje materialne potrzeby (kiedy już będziecie mieli jakiś pomysł), a także dzielić się z rodzicami swoimi przekonaniami w sferze duchowej i tym, dlaczego wasza relacja wydaje się wam odpowiednia. Jeśli wszystko pójdzie gładko, rodzice z radością się was pozbędą... przepraszam, udzielą wam swojego błogosławieństwa. Jeśli tego jednak nie uczynią, jesteś winien im, samemu sobie i partnerowi to, aby wysłuchać, co mają w tej sprawie do powiedzenia. Chociaż wyrażone wątpliwości mogą przypominać policzek, warto głęboko przemyśleć ich słowa. Jak wspomnieliśmy, miłość potrafi zaślepić nawet najbardziej przytomnie myślącego człowieka. Jeśli twoi rodzice lub rodzice partnera dają sygnały ostrzegawcze, być może dostrzegli w waszej relacji coś, z czego wy sami nie zdajecie sobie sprawy. Czy pamiętacie, co powiedzieliśmy o dawnych doświadczeniach seksualnych, które mogą stanowić poważny cios dla waszej relacji, jeśli nie zostaną należycie rozwiązane? Problemy z rodzicami to cios o dwukrotnie większej sile. Rodzice mogą wam dostarczyć potrzebnego wsparcia, zachęty i rady w krytycznych chwilach waszego małżeństwa, dlatego złym pomysłem jest izolowanie się od nich od samego początku. Jeden to najszczęśliwsza liczba Jeśli ostatecznym celem chodzenia na randki jest małżeństwo, co jest ostatecznym celem małżeństwa? Pytanie wydaje się oczywiste, prawda? Spróbujcie jednak udzielić na nie odpowiedzi, a następnie poproście o to partnera, rodziców, jego rodziców itd. Przypuszczalnie otrzymacie całe mnóstwo różnych odpowiedzi, seks, towarzystwo, miłość, rodzina, akceptacja społeczna, korzyści ekonomiczne i poczucie bezpieczeństwa. Jednak większość tych rzeczy (jeśli nie wszystkie) można uzyskać poza małżeństwem, musi być zatem coś więcej — coś bardziej podstawowego i obejmującego wszystko inne, co można zrealizować tylko poprzez związek małżeński. Wspomnieliśmy wcześniej, że małżeństwo to instytucja, w której dwoje ludzi staje się jednym. Właśnie tutaj trzeba poszukiwać ostatecznego celu małżeństwa. Niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę, wszyscy odczuwamy potrzebę jedności. Małżeństwo jest sposobem, w jaki tę potrzebę zaspokajamy. Jedność małżeńska obejmuje wszystkie dziedziny życia, nie ogranicza się bowiem do sfery fizycznej. Nie sprowadza się też do udzielania i przyjmowania emocjonalnego wsparcia. Jest to całkowite zjednoczenie dwojga ludzi na każdej możliwej płaszczyźnie — intelektualnej, społecznej, duchowej, emocjonalnej i fizycznej. Niestety, wielu małżonków zbyt późno odkrywa, że proces stopnienia się dwojga ludzi w jedno nie dokonuje się w sposób automatyczny w dniu ślubu. W celu osiągnięcia jedności trzeba wytrwale i ciężko pracować. Jeśli zastanawiasz się nad zawarciem małżeństwa, powinieneś zapytać potencjalnego współmałżonka: „Dlaczego sądzisz, że uda się nam stworzyć jedność małżeńską?” Pytanie to powinno zachęcić cię do przeanalizowania intelektualnej, społecznej, fizycznej i duchowej dziedziny waszego życia, aby sprawdzić, czy łączy was wystarczająco wiele, aby zbudować szczęśliwą przyszłość. Oto kilka wskazówek na temat tego, jak zbadać te obszary wspólnie z partnerem. Jedność intelektualna Podczas randki przeznaczcie trochę czasu na rozmowę o głównych wydarzeniach dnia oraz o najważniejszych sprawach w waszym życiu. Dyskutujcie o książkach lub artykułach, które niedawno przeczytaliście. Prowadźcie rozmowy na temat ulubionych programów telewizyjnych i filmów, wskazując na to, co w nich lubicie. Takie rozmowy powinny dać wam wyobrażenie o waszych zainteresowaniach. Na przykład, jeśli Jane mówi, że ostatnią książkę kupiła dlatego, że jej autor jest znany z umiejętności kreowania interesujących postaci oraz ciekawej wielowątkowej narracji, zaś Steve wyzna, że ostatnią książkę przeczytał dlatego, że była krótka, a następnego dnia musiał omówić jakąś lekturę podczas zajęć z angielskiego, stanie się jasne, że mają różne upodobania intelektualne. Chociaż nie musi to stanowić przeszkody uniemożliwiającej rozwój relacji, warto się nad tym głębiej zastanowić. Można znaleźć szczęście u boku człowieka posiadającego średnią ocen o dwa punkty niższą od własnej, bardzo ważna jest jednak zdolność komunikowania się ze współmałżonkiem na wspólnej płaszczyźnie intelektualnej. Mówiąc wprost, nikt nie chce być zmuszony do obniżania poziomu w rozmowie, aby zostać zrozumianym przez partnera. Jeśli nie jesteście pewni intelektualnego zgrania z potencjalnym współmałżonkiem, przeczytajcie tę samą książkę i wspólnie o niej porozmawiajcie. Można też przeczytać wybrany artykuł i podzielić się wrażeniami na temat wniosków, które z niego płyną. To proste ćwiczenie dostarczy wielu cennych informacji na temat waszej jedności intelektualnej oraz możliwości rozwoju w tej dziedzinie. Jedność w sferze społecznej Wszyscy mamy różne zainteresowania towarzyskie. Powstaje pytanie: Jak dalece można się różnić w tej dziedzinie? Oto kilka pytań, na które warto sobie odpowiedzieć, aby ustalić, jakie macie upodobania w społecznej sferze życia. · Jak ważną rolę w twoim życiu odgrywa sport? Na ilu meczach byłeś w tym sezonie? Ile czasu poświęcasz na sportową rywalizację lub przygotowania do niej? · Ile godzin dziennie spędzasz przed ekranem telewizora? · Jaki rodzaj muzyki lubisz? · Jakie masz zainteresowania? · Czy lubisz przyjęcia i życie towarzyskie? Jeśli tak, jakiego rodzaju? ä Czym różnią się nasze upodobania i gusty? Nie można sobie pozwolić na to, aby pytania te pozostały bez odpowiedzi, ponieważ większość ludzi nie zmienia zainteresowań i upodobań po zawarciu małżeństwa. Wraz z partnerem możecie zacząć tworzyć podstawy jedności w tej dziedzinie przed zawarciem małżeństwa. Podczas chodzenia na randki staraj się poszerzyć własne horyzonty i poproś drugą osobę, aby uczyniła podobnie. Próbuj rzeczy, którymi wcześniej nigdy nie byłeś zainteresowany. Sprawdź, czy zainteresowania partnera mogą sprawić ci przyjemność. Jeśli odkryjesz, że nie odpowiadają ci formy rozrywki preferowane przez partnera, może być to sygnał, że nie jesteście dla siebie stworzeni. Pamiętaj, że celem małżeństwa jest jedność. Jednocześnie zadaj sobie pytanie: „Jeśli on lub ona nie zmieni swoich zainteresowań towarzyskich, czy będę szczęśliwa, żyjąc u jego boku do końca życia?” Pamiętaj, że małżeństwo nie usunie problemów związanych z tymi sprawami, a jedynie je pogłębi. Jedność duchowa Jest to najmniej znany, lecz najważniejszy z obszarów, w których konieczna jest wspólnota poglądów. Duchowe przekonania obojga małżonków będą miały wpływ na wszystkie inne sfery ich wspólnego życia — od sposobu wydawania pieniędzy po postawę wobec bólu i cierpienia oraz stosunek do przyszłości. Nie chodzi o chodzenie do kościoła lub wiarę w istnienie siły wyższej. Nie mówimy tutaj o zewnętrznej duchowości. Chodzi o dążenie do wspólnego celu i kierowanie się podobnymi zasadami duchowymi. Czy łączą was wspólne poglądy w sprawach związanych z duchową stroną życia? Czy zachęcacie się wzajemnie do duchowego rozwoju, czy też delikatnie, lecz uporczywie ciągnięcie w przeciwnym kierunku? Jeśli udzielicie w tej sprawie sprzecznych odpowiedzi, powinniście na nowo przemyśleć cele, które stawiacie przed małżeństwem. Duchowy składnik twojego życia (i życia partnera) powinien stanowić podstawę waszego związku. Być może wychowaliście się w różnych tradycjach religijnych i macie odmienne poglądy w sprawie sposobu wychowania dzieci (Do jakiego chodzić kościoła? Czego je uczyć?) oraz zwyczajów religijnych waszej przyszłej rodziny. Bądźcie wobec siebie szczerzy (nie okłamujcie też samych siebie), otwarcie mówiąc, jak ważny jest dla was duchowy wymiar życia. Jedność fizyczna Na pierwszy rzut oka stworzenie fizycznej jedności z partnerem może nie stanowić większego problemu. (W rzeczywistości problemem jest zwykle powstrzymanie się przed jej stworzeniem przed zawarciem małżeństwa). Jeśli ty i twój partner odczuwacie do siebie fizyczny pociąg, istnieje wystarczająca podstawa do stworzenia fizycznej jedności. Warto jednak zwrócić uwagę na stworzenie fundamentów fizycznej jedności. Nie można jej oddzielić od jedności emocjonalnej, duchowej i społecznej. Problemy w dziedzinie pożycia seksualnego mają prawie zawsze korzenie w jednej lub większej liczbie wspomnianych sfer. W rzeczywistości zjawisko fizycznego niedostosowania małżonków niemal nie istnieje. Trudność kryje się zwykle w innych dziedzinach, a jedynie uzewnętrznia w sferze seksu. Oczywiście, mogą się pojawić przeszkody, które ograniczą pożycie w ramach małżeństwa. Aby nie napotkać na problemy w sferze fizycznej w małżeństwie, oboje partnerzy powinni ujawnić wobec siebie wszystkie cielesne braki lub ukryte deformacje. Jeśli relacja, która was łączy, jest na tyle silna, aby myśleć o stworzeniu trwałego związku, nie powinno mieć to dla was większego znaczenia. Oboje powinniście zaakceptować siebie takimi, jacy jesteście (To urocze, że masz na plecach znamię w kształcie Północnej Karoliny). Przed zawarciem małżeństwa warto zapisać się na kurs dla narzeczonych, aby odświeżyć wiedzę na temat fizycznej intymności. Pamiętaj, że zajęcia w szkole na temat seksualności człowieka były dawno temu. Od tego czasu mogłeś usłyszeć wiele fałszywych informacji o seksie. Warto sprawdzić posiadane wiadomości u źródła, do którego masz pełne zaufanie. Należy poznać własne ciało i sposób jego funkcjonowania oraz seksualną naturę przyszłego współmałżonka. Bezproblemowe „randkowanie” Nie każdy posiada wrodzone umiejętności niezbędne do chodzenia na randki. Jeśli nie jesteś pewien, jak rozwijać sensowne relacje z osobami płci przeciwnej, przygotowaliśmy pięć wskazówek, które ci to ułatwią. 1. Bądź dostępny Jeśli szukasz kontaktu z chłopakami (lub dziewczynami), musisz przebywać tam, gdzie oni. Człowiek, który z natury nie jest osobą towarzyską, musi się tutaj zdobyć na pewien wysiłek. Pamiętaj jednak, że czym innym są rzeczy trudne, a czym innym niewykonalne. Zamiast wybierać „tradycyjną”, często bardzo frustrującą drogę prowadzącą przez bary dla samotnych i nocne kluby, można zdobyć się na bardziej nieszablonowe posunięcie. Miejskie parki, stadiony piłkarskie, imprezy organizowane przez kościół i (możesz w to wierzyć lub nie) biblioteki to wspaniałe miejsca, w których można poznawać i nawiązywać kontakty z osobami płci przeciwnej. Nie oznacza to, że powinieneś przeglądać lokalne dodatki do gazet, rozglądając się za zdobyczą. Znalezienie się we właściwym miejscu o właściwym czasie oraz przyjazny uśmiech i postawa zachęcająca do nawiązania kontaktu zwykle wystarczy do tego, aby coś zaczęło się dziać. 2. Nie panikuj Jeśli byłeś na studiach, słyszałeś pewnie o „panice absolwentów” — o stanie nerwowości, który ogarnia samotnych studentów ostatniego roku, kiedy zdają sobie sprawę, że za chwilę opuszczą miejsce najbardziej sprzyjające znalezieniu życiowego partnera. Zaczynają się wtedy umawiać z ludźmi, którzy jeszcze rok wcześnie nie mieliby u nich żadnych szans, rozpaczliwie szukając człowieka, u którego boku mogliby stawić czoła niepewnej przyszłości. Podobne uczucie lęku może nas ogarnąć w każdym wieku. Panikę może wyzwolić dowolne wydarzenie: od ślubu przyjaciółki po romantyczny film w telewizji. Człowiek zaczyna się zastanawiać, czy kiedykolwiek znajdzie partnera. Zrodzona z takich myśli depresja może spowodować, że podejmie decyzje, których będzie później żałował. Problem polega na tym, że depresja jest zwykle widoczna na pierwszy rzut oka, rzadko jest też odbierana jako coś atrakcyjnego. Ludzie mają skłonność do odsuwania się od tych, którzy nazbyt wyraźnie poszukują kandydata na współmałżonka. Chodzenie na randki lub poszukiwanie życiowego partnera nigdy nie powinno się stać najważniejszym celem w życiu. Zadbaj o harmonijny rozwój zainteresowań. Bądź dostępny, spędzając czas w miejscach, w których przebywają osoby płci przeciwnej, lecz nie traktuj ich jak potencjalnego celu. Pozwól, aby znajomości rozwijały się w sposób naturalny, a osiągniesz sukces. 3. Co pewien czas analizuj swoje relacje Jeśli chodzisz na randki z różnymi osobami, skorzystaj z okazji i oceń od czasu do czasu łączące was relacje. Przeglądając pisma kolorowe, trudno nie natknąć się na testy wzajemnego dopasowania partnerów. Zacznij je przeprowadzać z osobą, z którą się spotykasz. Celem nie musi być ostateczne rozstrzygnięcie, czy do siebie pasujecie, lecz dostarczenie tematu do rozmowy. Wszelkie dyskusje nawiązujące do rezultatów testu okażą się bardzo korzystne dla waszego związku. 4. Rozmawiaj z przyjaciółmi i osobami, do których masz zaufanie Potencjalny kandydat na męża czy żonę może zawrócić ci głowę, nie zdoła jednak ogłupić ludzi, którzy znają cię najlepiej. Pozwól przyjaciołom i członkom rodziny swobodnie wypowiadać się na temat osoby, z którą chodzisz. Weź sobie do serca ich uwagi, nie oskarżając o ukryte pragnienie zaszkodzenia waszemu związkowi. Wysłuchaj, co mają do powiedzenia. Nie ograniczaj się do próby wyjaśnienia postępowania partnera lub wytłumaczenia go. 5. Zakończ znajomość, kiedy jest na to czas Jak mówi piosenka, trzeba wiedzieć, kiedy trzymać, a kiedy wypuścić z rąk. Jeśli dojdziesz do wniosku, że nie ma dla was przyszłości, pamiętaj, że lepiej zerwać wcześniej niż później. Quiz rodzinny Czy uważasz się za specjalistę w dziedzinie chodzenia na randki? Poniższy quiz pomoże ci ustalić, ile wiesz na ten temat. 1. Który z powodów nie jest właściwym motywem umawiania się na randki? Opanowanie sztuki komunikowania się z osobami płci przeciwnej. Wnoszenie wkładu w życie innych ludzi. Urozmaicenie weekendów. Rozwijanie i kształtowanie własnej osobowości. 2. Która z poniższych rzeczy będzie miała negatywny wpływ na twoją relację z osobą, z którą umawiasz się na randki? Poświęcanie nadmiernej ilości czasu na rozmowę o tym, co jest dla was ważne. Pozwolenie, aby na pierwszym planie znalazł się fizyczny aspekt waszego związku. Wspólne próbowanie nowych rzeczy. Wprowadzenie duchowych elementów do łączącej was relacji. 3. Która z rzeczy jest najważniejsza u potencjalnego kandydata na żonę/męża? Wspólne zainteresowania. Umiejętność gotowania. Podwojenie przychodów gospodarstwa domowego. Cechy genetyczne. 4. Która z poniższych rzeczy nie wskazuje na istnienie jedności małżeńskiej? Umiejętność prowadzenia rozmowy na płaszczyźnie intelektualnej. Oczekiwanie na mecz tenisa z inną parą w weekend. Wspólny udział w akcji organizowanej przez kościół. Jedzenie tych samych resztek wczorajszego posiłku. 5. Która z poniższych strategii poprawi twoje umiejętności w dziedzinie umawiania się na randki? Dodanie lub odjęcie kilku lat od swojego wieku, w zależności od tego, z kim rozmawiasz. Noszenie koszulki z napisem „Samotny i otwarty na wszelkie propozycje”. Chodzenie z rodzicami na każdą pierwszą randkę. Spędzanie czasu w parku, kościele, na stadionie oraz na różnych imprezach towarzyskich. Odpowiedzi: (1) c; (2) b; (3) a; (4) d; (5) d opr. mg/mg
kochamy drugą osobę czy własne wyobrażenie o niej